I ja chętnie zaglądam. A z tymi cisami to każdy chyba już przesadzał i zaliczał "wtopy". Myślę, że jak bardzo Ci te słupki nie leżą, możesz przesadzić. Chyba zainteresuję się piwoniami pojedynczymi - jeszcze ich nie mam. A innych całą masę.
Piękny, ciekawy ogród, a Twoje niezadowolenie wychodzi mu na dobre.
Znam tę metodę przekuwania, czasami stosuję. Szybko wpadłeś na ciekawy pomysł. Jednak dodatkowe elementy ozdobne utrudnią mi w przyszłości pielęgnację żywopłotu. Poza tym blisko są dwie inne latarnie.
Teraz to widzę, aż się prosiło wyprowadzić te cisy w łuk i zamknąć od góry!
Przy okazji, moje karczochy, a właściwie ich resztki.
Aniu, kiedy już teraz, decyzji o przesadzeniu cisów jakoś podjąć nie mogę! Ubytki bardzo zmienią proporcje całości. Niepotrzebnie odsłaniają aż tyle.
Na marginesie już, warto robić zdjęcia z miejsc, gdzie coś zamierzamy zmienić i mieć je pod ręką.
Oglądając propozycje innych, sięgać i...myśleć, myśleć, zanim się głupio zadziała. Ot.
Witaj Dasiu, nie mam nic przeciwko, abyś wkleiła swoje zdjęcia.
Aniu, nasion P.lactiflory nie wysiewałam. Skiełkowały mi P. tenuifolia, delavaya, mlokosewitschi i ludlowii.
Mam wprawdzie małą zgwozdkę, bo mi się w ciągu tych trzech lat kielkowania oznaczenia zmyły, pomieszały i próbuję po liściach identyfikować. Na chińskie natomiast poluję zawzięcie!
Kilka z nich, na kwitnienie innych ciągle czekam.
Ja się zakochałam w piwoniach na dobre ... . Kiedyś wabiły mnie zapachem, a teraz już też wyglądem ........ . Gdybyż dawały się jeszcze zjeść ! Byłaby pełnia doznań smakowych.
Piwonie przeżywają swój renesans, kiedyś zapomniane, niedoceniane, teraz poszukiwane .U mnie rosną od zawsze... to fakt, że te najzwyklejsze, ale te też są piękne i cudownie pachą.
Nowe odmiany są ciekawe, ale bardziej delikatne i wymagające więcej zachodu... chętnie będę je oglądać u Ciebie.
Mam nadzieję, że Tamaryszek się ucieszy. Z wątkiem to juz nawet nie nadążam, ale staram się jak mogę.
Pogoda u mnie się zmiania, ciężkie chmury wiszą, niedobrze.
Mirka, cisy, w przciwieństwie do badylków różanych udało mi się rozmnożyć.
Przygotowałam grządkę w cieniu, po cięciu zywopłotu (tego właśnie, o którym wyżej rozmawiamy) końcówki dł. ok. 10 centymetrów potraktowałam ukorzeniaczem i posadziłam. Zimą okrywałam, w sezonie podlewałam. Z kilkudziesięciu patyczków ukorzeniło mi się 17. Oto one, robią już za całkiem duży żywopłot. Duma mnie rozpiera!
Witaj Iwonko, dziękuję za wizytę.
Evchen, miło mi, dzięki. Ogród ma już trzynaście lat. Tylko z perspektywy wzrostu ogrodu nie jest mi żal upływającego czasu, jeszcze.
Ula, akurat Sarah Bernhardt jest dostępna, u mnie kilka niby wypasionych odmian zakwitło jej kwiatami. Piwonie lepiej kupować u sprawdzonych sprzedawców.