Albo wiało albo palik nie utrzymał ciężkiej od deszczu korony. Ale musiał być chyba jakiś wir powietrzny bo zwiało nam z tarasu kanapę z technoratanu i psie legowisko i przewlokło o kilka metrów. Ten dereń rośnie naprzeciwko tarasu właśnie.
To dereń Winter's Beauty szczepiony na pniu. Pieniek swoją drogą dość cienki i tak dziw, że się nie złamał tylko wygiął pod kątem prostym.
Jakoś trzeba sobie radzić .
W pierwszej chwili nie zrozumiałam co widzę. W drugiej faktycznie serce mi stanęło i pomyślałam, że złamany. W trzeciej odczułam sporą ulgę .
Będę musiała pomyśleć o lepszym zabezpieczeniu.
A myślałam już wcześniej, żeby go przyciąć bo ta korona to mu w tym roku w oczach normalnie urosła. Nie zdążyłam.
To szczęście Cię nie opuściło
Dzisiaj nasz przyjaciel ( razem z moim eMem do pomocy) po przyjacielskim spotkaniu na łonie ogrodowym (whiskaczowym)
doszedł do wniosku, że szczepionemu grujecznikowi już nie są potrzebne paliki podtrzymujące a baaardzo ich pragnie miłorząb więc wyciągnął wszystkie trzy paliki z tego pierwszego i wbił je do tego drugiego . Kurcze będę miała jutro robotę oby w nocy nie było wichury
U nas miało padać cały tydzień, a raptem w czwartek i we wtorek troszkę popadało.
Nawet jak były te wtorkowe wielkie burze, to Toruń zalało, a u mnie ledwo pokapało ...
Też się cieszę, że pieniek wytrzymał. Swoją drogą to cienki ma ten pieniek a korona ciężka... Będę musiała obmyśleć jak go zabezpieczyć.
Niezłe .
Hi hi hi
Wiesz, dziwna ta wichura była. Chyba jakiś korytarz musiał się utworzyć bo reszta ogrodu nietknięta jakby w ogóle burzy nie było. Nawet z eMem mówiliśmy, że to wygląda tak jakby przyszedł jakiś wandal, wyrwał dereniowy palik i zrzucił psie legowiska i kanapę z tarasu i poszedł.
No nie ma sprawiedliwości na świecie. U jednych wody za dużo u innych za mało.
Aha, dziewczyny którym obiecałam kawałek miskanta Yaku Jima - w przyszłym sezonie, ok? Ja pamiętam oczywiście, ale on mi bardzo długo nic nie wypuszczał, potem ledwo parę ździebełek, myślałam że nic już z niego nie będzie. Teraz trochę odbił ale środek ma cały łysy, liście tylko po obrzeżach. Chyba go już nie będę teraz ruszać.
Frontowa piękna!
W sprawie uszkodzonego derenia: u mnie była podobna sytuacja, acz nie skończyła sie uszkodzeniem, a przechyleniem do ziemi. I nie była to wina wiatru (bo u mnie jak zaczęło padac to przestalo wiać), ale deszczu. To był niesamowity widok - bardzo mocno padało i krzew forsycji (kula o wielu nóżkach) wysoka na 3 metry przechyliła sie tak, ze niemal leżała na ścieżce. Teraz sie podniosła i wyglada normalnie.
Zawsze pod ciężarem deszczu rosliny sie uginają, ale takiego efektu jeszcze nie widziałam - zadziałała tu dodatkowo zapewne siła tego deszczu w takim sensie, ze dociskała biedne rosliny.
PS. Wciąż nie przycięłam szałwii, czaję się, bo nie wiem czy jak ma za chwilę padać to można? W sensie zagrożenia grzybem?