Kochane, bardzo Wam dziękuję za słowa wsparcia.
Moja 80-letnia, niepełnosprawna, ale do tej pory dość samodzielna mama złamała kręgosłup i wymaga znacznie większej opieki niż do tej pory. Nie porusza się już samodzielnie po mieszkaniu, wymaga opieki w ciągu całej doby. Na zmianę z bratem jeździmy do niej i mieszkamy z nią. W domu bywam co kilka dni na dzień-dwa. Całe szczęście, że mogę pracować zdalnie, zabieram papiery i laptopa i działam mieszkając u mamy. Szukamy aktualnie opieki ale nie jest to niestety łatwe i pewnie upłynie jeszcze trochę czasu zanim ogarniemy sytuację i uda nam się z grubsza wrócić do normalnego życia.
A humorystycznie, w nawiązaniu do deklaracji Johanki - w niedzielę wróciłam po kilku dniach do domu całkiem padnięta, przede wszystkim psychicznie. I poczułam, że muszę iść się zmęczyć fizycznie do ogrodu. Ofiarą padła zarośnięta niemożebnie chwastami rabata pod żywopłotem sąsiadów. EM się przyłączył z widłami i w trzy godziny odchwaściliśmy całą rabatę, posadziłam dwa brabanty, pęcherznicę, kalinę, barbulę i krwiściąga i wysypaliśmy wszystko korą. Na koniec eM wyznał, że już nie mógł patrzeć na tę rabatę ale bał się sam odchwaszczać bo nie wie które to chwast a które nie. I że miał już pomysł, by zadzwonić do Łucji i poprosić by w tajemnicy przede mną zorganizowała ogrodowiskową ekipę, która pomogłaby mu wypielić tę rabatę. Niezłe, co?