W sobotę w końcu udało się nam wybrać na działkę zobaczyć co tam się wyprawia.
Niestety niemiłą niespodziankę mieliśmy, bo akurat prądu w całej okolicy nie było. A bez prądu nie ma herbatki ani obiadku ani ciepłej wody do mycia. A i radyjka się nie posłucha. A takie mieliśmy plany na nocleg na działce.
W dodatku mamy awarię w domku, zaczął przeciekać przepływowy ogrzewacz wody (zalało łazienkę). Więc tylko posprzątaliśmy i jak niepyszni zabraliśmy się z powrotem.
Ale okolica pięknie wyglądała pod śniegiem. To pewnie moje jedyne zdjęcia zimowe, bo poprzedni atak zimy oglądałam tylko przez szybkę.
Na pierwszym zdjęciu widać przechyloną wierzbę. Będzie do wycięcia.
I to tyle zimowych widoków.
Na pocieszenie zamówiłam sobie nasionka.
Goździk kartuzek, szeleżnik mniejszy, czarcikęs łąkowy, ostrogowiec biały, jarzmianka biała, penstemon wysoki biały i żeleźniak russela.
I chyba wypróbuję na nich siew zimowy, bo do wiosny jeszcze daleko.
A tak poza tym, to przeglądam oferty szkółek, sama nie wiem po co, bo planów zakupowych nie mam i się potem przed zakupami muszę powstrzymywać.
Gosiu, pięknie działka wygląda pod śniegiem. U nas też w sobotę zasypało i pół dnia nie było prądu.
Niemiłe niespodzianki niestety się zdarzają, samo życie.
Ciekawe nasionka zamówiłaś, większości nie znam, ale ładnie się nazywają.
Też przeglądam oferty szkółek.
Jak przeglądacie oferty to ciekawe kto wykupił w wszystkie czosnki
a propos zakupów roślin...to chyba najlepszy o tym czasie biznes zaraz po parafarmaceutykach
Masz piękną zimę w górach i niespodzianki instalacyjne, w zimie zawsze coś wyskakuje
Przyzywamy wiosnę.
Ja mam w koszyku parę roślinek, ale czekam jeszcze na jednego bodziszka aż będzie dostępny.
A tak to próbuję z nasionkami, bo na moim areale, to z torbami bym poszła.
Jak czosnki, to nie ja.
Ceny teraz zwalają z nóg. Cieszę się, że mam już sporo swoich roślin. Te mogę dzielić do woli.
Niespodzianka niemiła, ale cóż...
W sumie nie wiem. Nie spuściliśmy wody, bo mieliśmy jeszcze jechać, ale mieliśmy wyjazd, potem ja miałam operację na cieśń nadgarstka i byłam unieruchomiona, później święta. A po świętach mąż się rozchorował, potem ja , potem znowu on i córa i tak zeszło. W sumie ponad dwa i pół miesiąca nas nie było. Nauczka na przyszłość.
Było pięknie, choć bez słońca. I pomyśleć, że tydzień wcześniej co niektórzy porządki ogrodowe robili.
Na poprawę humoru, to gmina chyba będzie dalszy ciąg drogi utwardzać i dojazd będzie lepszy, bo opalikowali granice drogi, aż za naszą działkę. Tak więc trzymajcie kciuki, by planów nie zmienili.
Mam nadzieje, ze ręka wraca do sprawności. Kurcze coraz więcej ogrodniczek z cieśnią lub łokciem tenisisty znam. Coś kurde ogrody naszym rękom nie służą....
To raczej bardziej ogólna przypadłość. U mnie akurat lewa ręka, a praworęczna jestem. Właśnie się rehabilituję. Na wiosnę będę zdrowa jak rybka. Myślę, że akurat ruch w ogrodzie wszystkim lepiej robi.