Basiu zobaczymy co z siewkami, bo to różnie bywa. Czasem można i wyplewić niechcący.
Sylwio matematyka zawsze się przydaje.

Chociaż przy siewkach, to nie zawsze działa.
Anitko odpisałam u ciebie.
Elu zobaczymy. Swoich chyba nie będę wycinać.
Dziś też pojechałam na działkę, bo rano u nas słońce świeciło. Przycięłam winogrona i hortensje ogrodowe. Wycięłam trochę suchelców i rozgrabiłam kretówki. Wyobraźcie sobie, że przy tym wycinaniu, jak zbierałam suche, to do ręki wzięłam coś jak gniazdko. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam w tym gniazdku coś podobnego do myszy. Zwinięte w kłębuszek nie dawało znaku życia. Opatuliłam z powrotem i odłożyłam. Nie miałam serca robić mu krzywdy, choć to pewnie szkodnik jakiś.
Koło trzeciej zaczęło kropić i wiać, to pojechaliśmy do domu. A że pogoda się popsuła migiem, to nawet nie mam żadnego zdjęcia. Po prawdzie to i niewiele się od zeszłego tygodnia zmieniło. Tylko przebiśniegi całkiem się już rozchyliły i bardzo się cieszę, że je mam.

Na szczęście myszy czy nornice zostawiają je w spokoju.

W domu za to posadziłam w końcu bratki, rozsadziłam komarnicę na balkon, wsadziłam floksy, bo już puszczały zielone i tawułki Arendsa. Jeszcze muszę posadzić irysy syberyjskie (udało mi się kupić białe) i porozsadzać pelargonię.
Coś mnie w tym roku ciągnie do białego, bo floksy białe, tawułki 4 białe i 4 prawie białe (Deutschland), a jeszcze iryski.