Nareszcie mam chwilę na O, więc zdam relację z pola bitwy - bo walka o ogród rozpoczęta!
Cały tydzień majówkowy pod znakiem wideł i kopania. Tydzień temu dopiero można było spokojnie wjechać i przeorać (jeszcze raz dziękuję za pomoc!) - bez tego nawet bym tej gliny nie ruszyła, a tak powoli, ale działam. Jednak przekonałam się, że muszę to zrobić ręcznie, bo kultywator wyciągnął na powierzchnię max 1/5 tego, co w niej siedziało - ile korzeni (małych, dużych i ogromnych), gruzu (najciekawsze były fragmenty kafli piecowych!), kamieni, szkła, elementów metalowych, kłączy perzu i skrzypu - aż trudno uwierzyć!
Jeszcze dużo przede mną, ale nie poddaję się! Sąsiedzi co chwilę do mnie zaglądają i mi kibicują, a jeden wciąż przypomina, która godzina i że czas zrobić sobie przerwę! (fakt, chwilami wpadam w trans...)
O dziwo, to nie kręgosłup najbardziej dokucza, a ręce i dłonie, od wyciągania i rozbijania ciężkich i zbitych grud gliny.
____________________
Ela
Motylogród