Grażynko, no ja sama w szoku jestem, bo eM był anty od początku ogrodowo

I pewnie by nadal miał ten paskudny składzik, gdyby nie kolega jego, który nam pomagał przy porządkowaniu terenu- to on powiedział, no ale tu takiego dziadostwa nie możesz teraz zostawić, bo jak do reszty to będzie pasować?
Nieświadomie wykonał za mnie całą czarną robotę- a już obmyślałam zestaw tortur- z których niegotowanie jego ulubionej zupy (pomidorowej) wysunęło się już na przednie miejsce na liście ( a to zbrodnia straszna wg niego, hehe). Mnie by nie posłuchał łobuz
Zresztą fakt, że zaczęliśmy porządki, tj. trawnik to też zasługa kogoś innego...Pana Kreta

Tak nam zrył na jesień to chwastowisko przy tarasie, że mój Em uznał to za osobistą obelgę..chodził, jakieś brzęczki wtykał w ziemię- a pan kret nic sobie z tego nie robił wcale, rył i rył w najlepsze. A eM biegał i liczył i wymyślał nowe pułpaki

Także to, że mam trawę wreszcie to tez nie efekt moich perswazji, niestety, ale ważny jest efekt końcowy, prawda? A w efekcie działań kreta zyskałam ja! Haha!
Asiu, dzięki za pochwałę

cieszę się jak dziecko- w tajemnicy zdradzę, że kompostownik też mam dzięki koledze męża, który się zlitował jak eM powiedział,że w żadnym wypadku nic nie będzie robił bo on zarobiony jest i nie ma czasu na takie głupoty.