Dziewczyny, ciężko w tej rzeczywistości, z tymi wiadomościami i obrazami przed oczami, odnajdywać się w naszej lokalnej, prywatnej, w miarę spokojnej egzystencji.
Czy głupio przycinać krzaki kiedy ludzie opuszczają swoje dotychczasowe życie otoczeni przez czołgi??? No głupio, egoistycznie, ale czy mądrzej będzie rzucić wszystko, swoje życie, nie robić nic, a tylko czytać kolejne wiadomości??? No nie...
Czołgu nie mam, na wojnę o Kijów nie pójdę, biegu historii i sposobu myślenia dyktatorów nie zmienię, ale mogę pomyśleć jak wesprzeć działania ośrodków, które zajmują się pomocą humanitarną, pomocą ludziom, którzy są zmuszeni uciekać. To zrobić mogę. Czy to realna potrzeba czy uciszenie sumienia? Pewnie jedno i drugie, ale to już każdy sam w sobie musi ocenić.
Usiłowałam sobie dzisiaj pewne sprawy w głowie poukładać. I uświadomiłam sobie, że przecież wojna trwa nieprzerwanie, w takim czy innym zakątku świata. Zawsze ktoś walczy, ktoś umiera, ktoś ucieka. Tylko myślenie o tym nie zabiera nam za dużo czasu, bo mamy swoje sprawy, swoje życie i swoje codzienne problemy. Syria jest daleko, a Ukraina obok. To co się dzieje teraz tuż za naszą granicą dotyka nas szczególnie, bo jest blisko, a to potęguje nasze lęki. Czyli jakby znowu egoizm, bo zagrożenie jest o krok a nie o pół świata. Ale jesteśmy tylko ludźmi...
P.S. Hania napisała, że mam z siebie wyrzucać - no to podjęłam kulturalną próbę

Dwa razy mi tekst wcięło. Za trzecim chyba nic mądrego już nie napisałam... Jedno jest pewne - trzeba się cieszyć każdym dniem i pierdołami też.