Edenka, w przyszłym roku na pewno zakwitnie wspaniale .
U mnie Eden Rose kwitły, ale widać było, że coś im dolega. Kwiaty były zwieszone na łodyżkach i szybko marniały. Pewnie mają podgryzione korzenie, bo w tym miejscu grasują gryzonie - wiem, bo jednego gagatka już tam na własne oczy widziałam. I nawet zrobiłam mu zdjęcie .
Magda, dobrze, że się odezwałaś.
Szkoda złamanego drzewka, ale poza tym ogród nie wygląda źle. Pociesz się tym, że duże chwasty łatwiej wyrwać.
Rabata cienista z różowymi hortensjami jest boska!
Nie przejmuj się brakiem motywacji, bo masz pełne prawo czuć się słabo po operacji. Niby laparoskopowo, ale to jednak ingerencja chirurgiczna, a do tego jeszcze przeboje z antybiotykiem. Daj sobie więcej czasu na rekonwalescencję, a ogrodem się nie przejmuj.
Magda wspaniale, że już jesteś tak, jak pisze MagdaLena: duże chwasty= łatwe wyrywanie, ja dodam tylko: szybki efekt "wow" na rabatach po ich osunięciu a to już pocieszające
Dużo zdrówka
Dużo zdrowia życzę i nie przejmuj się ogrodem. Poradził sobie dobrze. Chwasty ogarniesz jak będziesz mogła a jak nie to skosi je zima i na wiosnę znowu wystartujesz z ogrodem. Dobrze, że masz pomocników w koszeniu a reszta da radę.
Dobrze, że jesteś cała i zdrowa siły na ogród przyjdą prędzej czy później z ogrodem to jest jak z myciem okien musi nastąpić strzał - "wstaję i robię". Sporo ładnych roślin zakwitło mimo wszystko Dużo sił życzę i samej pozytywnej energii. Jakbyś była blisko to bym wskoczyła w te twoje rabaty i ci pomogła, może jacyś znajomi by się zmobilizowali? Potem wspólne ognisko?
I ja życzę powrotu do zdrowia i ogrodu.
Mimo, że zarośnięte w większości rośliny sobie poradzą.
Przeżywałam to samo co 3 lata temu, więc wiem co czujesz
Dzięki, Asia. Dawno tu nie zaglądałam i mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Ale byłam obrażona na ogród i wszelkie tematy okołoogrodowe wywoływały we mnie jedynie irytację. Omijałam je szerokim łukiem. Nawet przestałam oglądać moje ulubione youtubowe kanały. Cóż, wszystko przez karczowniki. Bardzo zniechęciły mnie do ogrodowania.
We wrześniu przeszłam covid i tak jakoś ten wrzesień zleciał. W ogóle miesiące uciekają mi tak szybko, nawet nie wiem kiedy. Czas oszalał.
W ogóle dziękuję Wam wszystkim, dziewczyny, za dobre słowa. Cieszę się, że o mnie pamiętacie .
W ogrodzie nie byłam od mojego ostatniego posta, czyli od 21 sierpnia. Byłam wczoraj. Ciężko mi było tam pojechać po tak długiej przerwie. Wiedziałam, że czeka mnie ciężka praca i się nie myliłam. Udało mi się oczyścić z chwastów około 1/3 rabaty kortenowej, posadziłam też gaury, które miałam w poczekalni na balkonie od lipca. Poza tym okropnie się zdenerwowałam, kiedy zobaczyłam, ile moich roślin zostało skoszonych... Lilak, który rósł tam już trzy lata, winnik, który sadziłam wiosną... Co ciekawe, skoszono mi też rośliny, które rosły na rabatach: jedną piwonię, kilka dużych dalii, żurawki, ciemiernik... Bardzo się zdenerwowałam. Nie doszłam do porozumienia w tej sprawie ze stryjem, który się zajmuje koszeniem. To naprawdę frustrujące.
Jakby tego było mało, mąż przypadkiem wlazł na jeden z dwóch perukowców i złamał go tuż u nasady.
Wygląda na to, że ogród to dla mnie źródło nieustannego stresu.
Pracuję w nim tylko dlatego, że szkoda mi go porzucić. Szkoda roślin, pieniędzy i ciężkiej, włożonej w niego pracy. A może bardziej szkoda powinno mi być własnych nerwów.
Miałam jechać też dzisiaj, ale zakwasy mnie pokonały. Ledwo się ruszam. Może jutro się uda.