Mary, trudny temat, faktycznie może być tak, że Twoi sąsiedzi odbierają Was jako intruzów, podobnie jak ja przyszłych mieszkańców bliźniaków

.
Łucja, tiaaa, mam doświadczenie we wzywaniu sąsiada do usunięcia chorych drzew zagrażających powaleniem się na naszą działkę... zamiast sąsiada mam wroga...
Iwonka, tak jak
Tarcia mówi - u nas na kominku się nie da, to nie Ameryka

. U mnie mama niedawno ogłosiła, że też chce być skremowana. Super. Chyba zmieniła poglądy po pogrzebie swojego rodzeństwa, które zostało właśnie skremowane.
I faktycznie, każdy robi u siebie to co przede wszystkim dla niego jest najwygodniejsze. Czasem myśląc o innych a czasem nie za bardzo... Teraz myślę, że na miejscu moich sąsiadów np. gdybym nie chciała drzew owocowych na działce, to też bym te morelę usunęła. I myślę, że oni myślą, że dla nas to nawet dobrze - nie będą leciały na naszą stronę liście i przejrzałe morele, cienia nie będzie

.
Agata, ano widzisz co się porobiło.
Ten klon piękny ale za wielki rośnie, nie chcę tam drzewa wysokiego na 10m o koronie 6m.
Tarcia, Ci co wprowadzą się do bliźniaka też mogą psioczyć na moje drzewa, szczególnie jak urosną, bo zabiorą im zachodnie słońce. Trudno, niech mają pretensje do dewelopera, że zbudował im dom z panoramicznym widokiem na mój dom, taras i działkę. Trochę prywatności muszę sobie zapewnić.
Gosia, ja mam wrażenie, że kiedyś ludzie sadzili drzewa właśnie przy granicach działek. Tylko kiedyś może działki były większe, zagęszczenie było mniejsze i inaczej się to odbierało. Dlatego też ja rezygnuję z sadzenia dużych drzew, wybieram raczej te mniejsze. Choć mam klona Red Royal i grujecznika - oba raczej będą większe niż 10m i oba posadziłam przy granicy z bliźniakami, co prawda min. 2-3 metry od płotu ale jednak przy granicy...
Kasya, z tym wchodzeniem na czyjś teren też jest ciekawie. Ja, mając dom sąsiadów w ostrej granicy muszę im umożliwić wejście na mój teren w celu konserwacji budynku. Pod karą administracyjną.