Cudownie z tymi kaczeńcami i cieszynianką Nigdy na żywo nie widziałam ich w takiej ilości, to musi być piękny widok Ty nie musisz dużo robić, masz taką piękną okolice, że wystarczą małe nasadzenia, jakeś delikatne akcenty, całość się pięknie prezentuje w połączeniu z naturą
Elu one się wysiewają w tych bardziej wilgotnych miejscach. Na pewno znajdziesz im dobre miejsce.
Gnojówką z bananów w końcu nic nie zdążyłam podlać. Została na następny raz.
Sylwia wczoraj rozmawiałam z jednym z sąsiadów i to jego syn chce tam domek letniskowy stawiać. Porobiłam zdjęcia drogi i będę pisać do gminy, że po tej ich robocie, to jest gorzej niż było. Z geowłókniną to dobry pomysł, ale tam jeszcze w jednym miejscu muszą rury w poprzek dać, bo sączy się woda, a potem stoi w koleinach. A co będzie to zobaczymy. Tak to wyglądało w niedzielę rano, a w sobotę mąż był z łopatą w poprzek przekopać i choć wodę spuścić. Co z tego jak potem traktor przejechał i znów wszystko zatkane.
Muszę się kiedyś wybrać i parę tych cieszynianek sobie do ogrodu wprowadzić. Nie wiedziałam, że one lubią wilgotne stanowisko. I jak widać glina im nie przeszkadza.
Ewa nawet się nie spodziewałam, że tak szybko zaczną się regenerować. Jeszcze wczoraj trzy krzaczki przesadziłam. Mam nadzieję, że przeżyją i nie ucierpią zanadto. Jeszcze kolejne trzy mam do przesadzenia, bo co roku przemarzają w tym miejscu, a jeszcze wlazł w nie aster swoimi rozłogami. Jak przeżyją operację, to dobrze, a jak nie, to trudno. Okolica też mi się podoba.
Elu w końcu tych bananów nie dałam żadnej roślinie. Nawet nie zdążyłam posadzić wszystkiego w sobotę. Została mi ID w wielkich kępach, ale zapowiadają opady, to może przeżyje do następnego razu.
Ja w tamtym roku do zawilców dosadziłam cebulicę, ale nie doczekałam się efektu jakiego oczekiwałam. Miała kwitnąć cebulica zanim zawilcom listki zzielenieją, ale powychodziły tylko listki. No cóż, może za rok. Ładne masz sadzonki tych zawilców.
No właśnie pomyślałam, że jak tak przy drodze takie ilości rosną, to mogę parę kępek do siebie przenieść. Przyznam, że ja też takie łany kaczeńców pierwszy raz zobaczyłam, choć to niedaleko. Jakoś nigdy tamtędy nie chodziliśmy w porze ich kwitnienia.
Ula natura zawsze najładniejsza.
U mnie też z wierzchu już skorupa, a pod spodem mokro. Ja już nie wiem na jaką pogodę mam czekać. Chce mi się normalnej wiosny.
Moja paproć miała listki najpierw takie brązowawe, a teraz jaśnieją i są na razie jasno zielone. Moja w niedzielę była taka.
Hortensja przy drugiej podporze. Muszę tam tylko bergenii dosadzić, żeby było podobnie.
I dla kontrastu przy pierwszej podporze hortensja tak już wygląda.
Bez geowłókniny i utwardzenia nic z tej drogi nie będzie, jak nasypią kamień to się wklepie w to błoto, a tak szmata by go trzymała woda pod kamieniem spływać będzie, a wy normalnie będziecie mogli się przemieszczać. Trzymam kciuki za powodzenie sprawy.
Ewa dziś i jutro u nas pada, więc jestem dobrej myśli. Tym razem pogoda sprzyja.
Co do drogi to właśnie wysmarowałam pismo i załączyłam zdjęcia. Sąsiad miał pójść osobiście z burmistrzem pogadać. Zobaczymy jaki będzie odzew, ale korzystać z drogi się nie da, więc pozostaje pisać do skutku.
Wezwijcie Ich na wizję lokalną. Mają obowiązek przyjechać tylko trzeba wtedy gdy ta droga taka w najgorszym stanie. Bo inaczej sami przyjadą jak będzie w najlepszym.
Gosiu, łany kaczeńców zachwycające, zawsze kojarzą mi się z dzieciństwem.
Byłam kiedyś w tej hucie szkła, ale to było bardzo dawno temu, fajne rzeczy robią.