Łazęguje wszedzie tylko nie u siebie, troche sie dzieje ale wciaz powoli jak na chęci. Mozliwosci jednak nie takie jak by sie chcialo, brak sil i czasu. Kiedyś dobrniemy do konca. Powoli ukladamy trawkę tzn. mąż uklada a ja pomagam nie marudzac i podlewajac. Probuje tez sadzic ale susza okropna, kilofem trzeba ziemie rozbijac.
Poprawiliśmy wg. sugestii Mrokasi ten wężyk ogrodowy, jest zmiekczone, mniej fal ale nie jest do konca tak jakbym chciala. Trudno. Juz nam sie po prostu nie chcialo. Upał i twarda ziemia zniechecaly do jakichkolwiek wysilkow. Jak dojda rosliny i bedzie nie tak to kiedys poprawimy. Z tylu domu tez jeden babol wyszedl ale wbijanie tam szpilek konczylo sie połamaniem owych wiec zostawilismy jak jest.
Z kosiarka wygodnie sie jezdzi, szczegolnie z ta nasza mala piczka.
Tu bede jednak łagodzic łuki docelowo, chwilowo tak zostawiam. Mąż mowi zebym najpierw posadzila rosliny, bo moze nie trzeba bedzie nic korygowac a jemu sie podoba. Moze i ma racje. Nadgorliwosc gorsza od faszyzmu, poprawic potem zawsze mozna
Tyle sie udalo ulozyc wczoraj, dzis leci dalej z robotą i ma najtrudniejszy odcinek do wykonania, teren slabo przygotowany i nierowny.
Sama trawka bardzo ladna, gesta, miekka z dobrym podkladem i rozbudowaną bryłą korzeniową, bez chwastow i smieci. Wyobraźcie sobie, ze jechala do nas ze Szczecinka, bo w 3-city sie na glowy pozamieniali jesli chodzi o ceny. Wyszlo taniej ciągać trawe stamtad niz kupic lokalnie.