Rozumiem tą argumentację, przemawia do mnie. Ja mam nieduży ogród i posprzątanie wiosną zajmuje mi zaledwie kilka dni i jest bardzo przyjemne bo zimie, kiedy jestem spragniona prac ogrodowych. Poza tym zawsze te bylinki gnijące wzbogacają mi glebę gratisowo

Rozplenice zjawiskowe!!!

Z bylin czyszczę ogród sukcesywnie, w miarę ich przekwitania. W grudniu ścinam same kwiatostany hortensji i górne liście miskantów, bo zaczynają fruwać. Pod koniec stycznia rozpoczynam cięcie drzewek, krzewów, wysokich traw. Nie zostawiam wszystkiego na wiosnę, bo pogoda potrafi radykalnie się zmienić i wegetacja rusza z kopyta. Trudno wtedy ogarnąć wszystkie działania w ogrodzie ozdobnym i użytkowym. A ja lubię tak niespiesznie. Żeby zostawić sobie też czas na cieszenie się wiosną.

Ja wycinam na razie to, co najbardziej mi przeszkadza wizualnie czyli piwonie (po przycięciu nasienników latem zostawiam im liście). I co mi się jeszcze nie podoba... Jakieś bardzo uschnięte byliny, siejące się, przy okazji jakieś chwasty.

U mnie jesienią zawsze idą pod sekator byliny. Trawy wszystkie wiążę w kłosy i tnę wiosną... choć w tym roku wiosna była wyjątkowo szybka i w lutym miałam już po robocie

Z hortensjami mam to samo, co Tar - wkurzają mnie bo po pierwszym lepszym wietrze latają po całym ogrodzie. Ale jakoś do tej pory nie śmiałam ich ciachnąć...

Ale może chociaż te kwiatostany... niegłupie...

Asia, ja będę kwiatostany ciąć hortek,nic im nie będzie,a nie będą latać po całym podwórku.

Ja hortki zostawiam,bo trochę zimą zdobią te suchelce wycinam tylko szałwie i jeżówki a reszta zostaje...

Obcinanie samych kwiatostanów u hortensjii może być niebezpieczne - zdarzyło mi się zakłuć oko o suchy badyl. Po złym doświadczeniu zostawiam suchelce, albo tnę tak 1/3
Dotyczy to wszystkich twardych pędów. Hania idzie do ogrody w okularach, ja zatykam na takie patyki cokolwiek - muszelki po winniczku, malutkie doniczki...

Gosiek33 napisał(a)

Obcinanie samych kwiatostanów u hortensjii może być niebezpieczne - zdarzyło mi się zakłuć oko o suchy badyl. Po złym doświadczeniu zostawiam suchelce, albo tnę tak 1/3
Dotyczy to wszystkich twardych pędów. Hania idzie do ogrody w okularach, ja zatykam na takie patyki cokolwiek - muszelki po winniczku, malutkie doniczki...

Hmm no właśnie. Choć moje dzieci nie chodzą po rabacie. Muszę pomyśleć jeszcze

a ja po dzisiejszym spacerze z bialasami po ogrodzie zdecydowalam o natychmiastowej wycince, ktos na ulicy w nocy palil jakims syfem. nie dosc ze wiglotno to wszystko uciorane sadza. a ja wyszlam juz na wyjsciowo, wrocilam brudna a z suchelcow mi sie poprzyklejalo wszystko co mozliwe. Bialasy jak po wizycie w kopalni. Spoznienie do pracy 40 minut zeby sie przebrac i ogarnac jako tako biale towarzycho. Tak jest na wsiach, zawsze znajdzie sie jakis de...l ktory w nocy pali smieci.

Suszki nie maja dla mnie zadnej wartosci wizualnej, na komposcie chociaz sie do czegos przydadza

Mam podobnie nieprzyjemne doświadczenia co Gosia. Mój Stasio, gdy miał 3 lata, jeżdżąc na śniegu upadł na obciętą kępę jakiś badyli. Jeden z patyków wbił mu się głęboko pod okiem, konieczne było czyszczenie i szycie pod narkozą. Kontrola dna oka na szczęście nie wykazała jakiś uszkodzeń, ale na samo wspomnienie tamtych przeżyć mam gęsią skórkę. Szew ma centymetr poniżej oka...