Czy macie tak czasem, że zobaczycie w szkółce roślinkę i musicie ją mieć - albo Wam jej szkoda i czujecie potrzebę "adopcji"?

Ja tak nie mam
Tutaj, w moim "ogródku na trzy lata", ciężko mi było zrezygnować ze zrobienia kompozycji ładniejszej, bardziej trwałej, ale droższej (a inwestować w ten ogródek zbyt dużo byłoby bez sensu), albo takiej, która efektowna byłaby zbyt późno i już bym się tego nie doczekała (dlatego mam kobeę, a nie na przykład ulubione powojniki), na rzecz tego, czego efekty zdążę zobaczyć i nie będzie zbyt kosztowne. Ale nie kupuję roslin dla samych roślin, najczęściej najpierw patrząc na ogród określam co by pasowało, a potem to kupuję, a czasem jak coś mi wpadnie w oko przypadkiem, to zastanawiam się czy pasuje do koncepcji, warunków itd. Jeżeli nie pasuje, to nie kupuję.

Edit: u mnie też juz powolutku jesień widać. Oraz suszę. Dziasiaj fotografowałam ogródek (jakoś go muszę zachować w pamięci) i przyjrzałam się wszystkiemu dokładnie.