ok, zamierzam czerpać naukę nie tylko z Twoich sukcesów ale też porażek Nie mogę sobie przypomnieć, kiedy moje sadziłam, miały już korzonki (które puściły siedząc w pakamerze). Na pewno ciepło jeszcze było, więc raczej przełom września/października. Moje się wszystkie podwoiły ale nie wiem, czy się powstrzymam przed zakupem następnych
Melduję, że zaglądam na bieżąco
Magda, te szachownice cesarskie to jakie są w uprawie w naszym północnym klimacie? Upierdliwe mocno??? Zimują???
Mam wyrzuty sumienia straszliwe, bo wczoraj na Kowalach Małżonkowi strasznie się spodobały i już stał z nimi w kolejce do płacenia, ale na skutek mojej miny (no niezbyt je u siebie widzę wizerunkowo , egzotyczne mi się wydają) - zrezygnował. Za dwa dni znowu jadę do Wielkiego Miasta i tak się zastanawiam - kupić Mu te szachownice czy odpuścić??? No głupio mi trochę, bo pomoc z Małżonka mam wielką w ryciu, niechby miał coś swojego na rabatach, byle z sensem
Te bratki masz urokliwe, dlaczego takich ładnych odmian nigdy nie widzę w sklepach? Moje szachownice też kwitły tylko w pierwszym roku po sadzeniu
Ach, ta Twoja ścieżka!
Czyli zachowanie umiarkowanej wilgoci zimą jest kluczowe? W ceramicznej donicy ziemia rzeczywiście wysycha bardzo szybko, ale mam sporo takich donic, bo takie lubię najbardziej. Mam więc taki patent - do wewnątrz wkładam plastikową doniczkę i dopiero w niej sadzę rośliny, mogłabym zrobić podobnie z pierwiosnkiem. Mogę też na zimę zabierać go do domu, na zimny strych, gdzie przechowuję też dalie. Jak myślisz?
Daga - popraw się i kup chłopu te szachownice!
Żadne tam egzotyczne - one są bardzo popularne w wiejskich ogródkach! Poza tym odstraszają norniki, wydzielając kapitalny czosnkowy zapach. Teraz jest już lekko przykryty wonią hiacyntów, ale dobrze wyczuwalny w momencie wyłażenia ich z ziemi. Nie wiem, czy to brzmi zachęcająco ale ja czosnku nie lubię, wydłubuję ze wszystkich potraw, a ten zapach bardzo sobie chwalę I wg mnie łatwe są, ja je co prawda wykopuję (ach, znowu ten zapach), ale nie na zimę, tylko na lato - więc nie kolidują z daliami i pod tym względem są też od nich o wiele łatwiejsze.
Kupuj!
Przypomniała mi się też historia z kaliną sztywnolistną - może z Tobą będzie podobnie Wymyśliłam ją sobie i kupiłam, bardzo byłam zadowolona, ale mój M. bardzo kręcił nosem, twierdząc, że jakiegoś obcego (UFO) kupiłam, że nie pasuje etc. A w ostatni weekend przyprowadził mnie do niej, chcąc mi pokazać SWOJĄ ulubioną roślinę
Na jednej z ulubionych przeze mnie stron - niepodlewam.pl - znalazłam dodatkową zachętę, pobudzający wyobraźnię opis szachownicy cesarskiej - w porównaniu z moją recenzją z lekkim tylko przesunięciem akcentów
Koronę cesarską opisał ks. Krzysztof Kluk w książce „O roślinach, ich trzymaniu, rozmnażaniu i zażyciu” z 1777 roku. „Maią cebulę bardzo wielką, nagą, i śmierdzącą. Dla wysokiego wzrostu, po rogach się pięknie wydaią, i ziemi tłustey potrzebuią” – pisał ks. Kluk.
Eh, niech będzie. Skoro u Ciebie się przyznałam jaką jestem zołzowatą żoną to i tu dokończę
Czekając na Twoją opinię odnośnie tych szachownic i naszego klimatu zaczęłam dziś przebąkiwać, że może jednak jutro zajedziemy i kupimy - doczekałam się odpowiedzi klasycznej, 7-latka: "teraz już nie chcę" Znając Małżonka własnego od lat wielu nie drążyłam tematu, zamilkłam dając sobie czas do wieczora i doczytania o tych nieszczęsnych szachownicach.
Po południu zajęliśmy się sadzeniem na "nowym rogalu". Zrobiłam sobie przerwę na kawę kiedy usłyszałam wołanie Małżonka, pobiegłam. Stał przy jednej z rabat i oskarżycielko wskazując na lilię drzewiastą zadawał pytanie: "a to? to nie jest egzotyczne???" Musiałam się gęsto tłumaczyć, że ta lilia to przypadek (zgodnie z prawdą, wykopana od koleżanki razem z hostą), ale co się napociłam to moje
Trzymaj za mnie jutro kciuki, albo jutro wrócimy jako zgodne małżeństwo z szachownicami, albo jako zgodne bez szachownic, albo jako niezgodne z szachownicami, albo jako niezgodne bez szachownic