Eh.... Bo to jest tak:
Rodzi się młody stażem ogrodnik.
Pojęcia nie ma o niczym.
Miota się na oślep. Ale twardo sadzi (np. lawendy w zbitej glinie

)
Słucha porad miłych pań w CO (ew. w przycmentarnej kwiaciarni lub składzie opałowym

), które przeważnie nie mają pojęcia o czym mówią.
W pewnym momencie przestaje się temu młodemu ogrodnikowi wszystko zgadzać.
Zaczyna czytać w internecie.
Trafia na jeszcze więcej sprzecznych informacji.
Robi się nerwowy.
Znajduje Ogrodowisko.
Czyta. Widzi, że te babki co piszą to pojęcie mają, chyba?

Nie, no muszą mieć, bo ogrody mają piękne
Czyta młody ogrodnik więcej i więcej. Zaczyna zapisywać. Pomału się zbiera na odwagę, żeby o coś zapytać.
I tu dostaje ciężkim młotem w łeb. No bo jak to? Mam kupić 5 sadzonek w P9 i wsadzić co 50-60 cm??? Takie łyse ma być???
Młodemu ogrodnikowi znowu się nie zgadza. Zaczyna wątpić.
Sadzi więc jedno obok drugiego. Ma efekt!!! Myśli, że te kobity z foruma dziwne jednak są, ja robię po swojemu i proszę

Taki dumny z siebie jest nasz młody ogrodnik
A potem mija rok. Albo dwa. Młody ogrodnik klnie jak szewc nad swoimi przerośniętymi rabatami gdzie jedna roślina zżera drugą, siwieje z tego wszystkiego i już wiadomo, że przestał tym samym być młodym ogrodnikiem

KONIEC
Dalsze losy młodego ogrodnika niech sobie każdy młody ogrodnik dopisze