Nie chcę cię martwić ale ja swojego palmowego nie uratowałam, a też zaczęło się od jednej gałązki. Żaden oprysk, żadne podlewanie. Powolutku przez kilka miesięcy marniał.
Mrokasiu, ogromna szkoda ale grunt to szybko zadziałać.
Gosiek, bardzo solidne opracowanie nam podlinkowałaś, dzięki.
Można próbować działać prewencyjnie, ale jak zaatakuje, to nie czekać na opadanie liści tylko usuwać. Sama się teraz zastanawiam, czy W. nie rozwija się przypadkiem na moim klonie Dissectum Garnet, ostatnio kilka pojedynczych listków mu uschło, inne mają podeschnięte końcówki. Nie wiem, czy to nadmiar wody, niedobór wody czy może właśnie W.?... Idę robić test przekroju gałązki.
Coś w tym roku klony łapią to dziadostwo. Przeczytałam podlinkowane opracowanie. Ja już w tym roku wycięłam 2 klony a widzę że trzeciemu zaczynają schnąć listki. Na pewno warto walczyć. Ja wyzbierałam wszystkie chore liście, odkaziłam glebę magnicurem, nie używam sekatora którym go wycięłam i nic w to miejsce nie wsadziłam a mimo to sąsiedni klon zaczyna mieć podobne objawy. Jak mi klony padną to posadzę trawy bo one podobno nie chorują na werti .
Nie chcę cię straszyć, ale to chyba to dziadostwo. W przekroju gałąź nie wygląda jeszcze źle, ale jedna z moich rok temu też taka była. Niby jakieś cienie w przekroju, żadne konkretne, niemniej w sierpniu zaczęło się zasychanie liści. A na wiosnę cały jeden konar z trzech głównych nie obudził się wcale.
Od dwóch tygodni mam "imprezę" na drugim konarze, prawie wszystkie liście uschły. Wycinam i zostawiam jeden ostatni, jak padnie za rok to trudno. Szkoda mi tylko tego, że ten fragment ogrodu miałam skończony, klon miał jakieś 15 lat. Wykopać korzenie... No nie wyobrażam sobie.
Kasiu, podlewaj go emami, efektywnymi mikroorganizmami. Szans dużych nie ma, ale szkoda sie tak poddać tej chorobie. Wytnij trochę więcej niż to, co było porażone. Klony są niestety bardzo na to dziadostwo podatne.
Tak, mam świadomość, że to może być bardzo nierówna walka... Jeśli choroba będzie postępować to odpuszczę.
Wydaje mi się, że zadziałałam bardzo szybko. Może się uda, czytałam w tym artykule, że czasem drzewo "wyrasta" z tej choroby.
Oglądałam na wątku choroby klonów Twojego klona. Nie mam pojęcia czy to to dziadostwo...
Boszszsz, to niezły pogrom u Ciebie, współczuję .
Walczę, ale jestem przygotowana na najgorsze.
Ogród dziękuje .
Dzięki kochana, faktycznie szybko się zagęściło. .
Bardzo proszę .
No, niestety, obawiam się, że możesz mieć rację .
Zobaczymy jak się będzie rozwijać sytuacja. Jeśli choroba będzie postępować to wykopię tego klona. Trudno. M.in z powodu, o którym piszesz - za kilka lat, jak uschnie całkiem to już go nie dam rady wykopać z korzeniami.
Ale póki co liczę, że będzie dobrze. Czego i Twojemu klonikowi życzę!
Dzięki Ewciu, nie stosowałam do tej pory emów, muszę poczytać.
Gałąź wycięłam dalej niż porażona część bo aż do pnia - Ten konar był w kształcie litery Y i porażone było jedno z dwóch ramion a ja wycięłam całość. Wyzbierałam wszystkie liście.