Warzywnik we własnym ogrodzie to wspaniała rzecz. Działkę chciałam mieć przede wszystkim po to, by móc w lecie, rankiem wyjść nawet w piżamie do ogródka, bosymi stopami przejść po trawniku i z krzaczka zerwać świeże maliny, truskawki czy poziomki.
Zanim dom zyskał status "stan surowy zamknięty" miałam już pierwszą grządkę warzywną. To był kwadrat wielkości 15 na 15 metrów, który podzieliłam na cztery części. Co roku warzywa zmieniały swoje miejsce, dzięki czemu unikałam części chorób i zwiększałam plony, co jest bardzo ważne, gdyż staram się nie używać chemicznych środków ochrony roślin czy sztucznych nawozów.