Warzywnik we własnym ogrodzie to wspaniała rzecz. Działkę chciałam mieć przede wszystkim po to, by móc w lecie, rankiem wyjść nawet w piżamie do ogródka, bosymi stopami przejść po trawniku i z krzaczka zerwać świeże maliny, truskawki czy poziomki.
Zanim dom zyskał status "stan surowy zamknięty" miałam już pierwszą grządkę warzywną. To był kwadrat wielkości 15 na 15 metrów, który podzieliłam na cztery części. Co roku warzywa zmieniały swoje miejsce, dzięki czemu unikałam części chorób i zwiększałam plony, co jest bardzo ważne, gdyż staram się nie używać chemicznych środków ochrony roślin czy sztucznych nawozów.
Na jesień mąż przekopuje grządki z obornikiem. Pewien znajomy rolnik co miesiąc go nam dostarcza po worku. Grządki czekają przez zimę w ostrej skibie. Wczesną wiosną przekopuję je lekko, przesypując kurzym guano (od wujka) i zagrabiam.
Na jednej z czterech części rosną truskawki, które przykrywam włókniną. Dojrzewają wtedy wcześniej. Na kolejnej sieję najwcześniej jak tylko się da - bo jeszcze w marcu - bób, marchew i groszek, a także sałatę i rzodkiewkę na pierwszy zbiór.
Tę część także nakrywam białą włókniną. Dzięki temu nawet kilkustopniowe spadki temperatury poniżej zera, nierzadkie w marcu, nie szkodzą skiełkowanym roślinom. Bób wcześnie kiełkuję. Przed sadzeniem moczę go przez dobę w ciepłej wodzie. Tak samo postępuję z groszkiem cukrowym. Dzięki temu cieszymy się pierwszymi zbiorami już w końcu czerwca.
Pozostałe dwie części warzywnika przeznaczam na fasolę szparagową tyczną i karłową, marchew (dużo marchwi, gdyż robimy z niej soki jesienią), pietruszkę, cukinie, pomidory i ogórki. W tym roku z pomidorów chyba zrezygnuję, gdyż w ubiegłym roku dopadła je zaraza ziemniaka. Lepiej udawałyby się w szklarni czy w tunelu foliowym, ale na razie takiego nie posiadam. Mąż jest przeciwny, ale kropla drąży skałę...
W tym roku nie będę już eksperymentować z niektórymi roślinami, które z różnych względów nie rosną u nas lub są problematyczne. Wyeliminowałam kapustne (szkodniki), pak-choi, szpinak, fasolę na suche ziarno (szkoda miejsca), pomidory ze względu na choroby, paprykę (zbyt chłodne lub mokre lato i maleńkie lub żadne plony), dyniowate oprócz cukinii. W przeciwieństwie do dyni, cukinia zachowuje kompaktowe rozmiary i wystarczy posadzić ją z boku, żeby z czasem powędrowała minimalnie na bok, na trawnik czy ścieżkę.
W tym roku nie będę też chyba przygotowywać rozsad we własnym zakresie, jeśli zrezygnuję z pomidorów. Co najwyżej sałatę posieję w skrzynce na parapecie.
Moje doświadczenia z warzywami i przemyślany ich dobór pozwalają nam cieszyć się zdrowymi plonami, które mogę wykorzystać z pożytkiem dla zdrowia naszej rodziny.
Pozdrawiam i zachęcam do uprawy własnych warzyw.
Fot. 1-7 Danuta Młoźniak, fot. 8-33 Karolina Popiało-Ptak
Świetny ogródek, nic nie zastąpi smaku samodzielnie wyhodowanych warzyw ..... i jeszcze ta radość z obserwacji, jak z małego nasionka w ciągu jednego sezonu wyrastają nasze warzywka.
Karolina, świetny artykuł gratuluję! :D
Zawsze twierdziłam, że uprawa ogródka warzywnego chociaż na małym skrawku się opłaca: jemy własne warzywa, zdrowe nie pryskane, mamy je w zasięgu ręki, jak napisała Karolina nawet w piżamie można po nie wyjść, a smak wszystkich warzyw jest nie porównywalny z kupowanymi. Kiedyś sadziłam wszystkie warzywa, w tej chwili tylko te które najlepiej wychodzą na mojej ziemi i których najwięcej zużywam. Zachęcam wszystkich do hodowli warzyw nawet w donicach czy pojemnikach, to się opłaca,bo przecież chodzi o nasze zdrowie i oczywiście finanse, jeden mały wydatek a potem tylko korzystamy bez potrzeby latania do sklepu.
Jeszcze kilka takich wypowiedzi i zacznę zmienić zdanie o ogródkach warzywnych :) Karolino super artykuł.
A ja już notuję co i kiedy siać :)
Ja także gratuluję artykułu. Sam mam maleńki warzywnik i bardzo się nim cieszę, u mnie pełni też funkcję ozdobną.
Haha, ale fajnie! Cieszę się z publikacji, dziękuję wszystkim :)
Karolina gratulacje fajny artykuł i potrzebny, zwłaszcza dla mnie :) W tym roku planuję zrobić większy i przemyślany ogródek warzywny.
Dziękuję za ten artykuł ! Co prawda już od jakiegoś czasu wiem, że chcę mieć choć odrobinę (z powodu braku miejsca) warzywek "pod ręką" , ale teraz się przekonuję, że muszę je mieć :) Będę podglądać i czerpać wiedzę od tych co mają doświadczenie ! :)
Nowy, tegoroczny ogródek warzywny mam już rozrysowany w moim wątku, jakby co zapraszam podejrzeć ;)
Przez kilkanaście lat uprawiałam niemal wszystkie warzywa, z melonami włącznie. Najlepiej udawały mi się ogórki, fasolka szparagowa zielona,/bo taką wolę/, cebula, buraki. Najpierw zrezygnowłam z melonów /kapryśne lata/, potem z pomidorów, groszku cukrowego /zaczął być atakowany przez Pachówkę strąkóweczkę/, papryki /uczulenie/, potem z pietruszki, selera choć miałam kilka razy piękne okazy, w końcu z pora, którego coraz częsciej atakowała Miniarka porówka i marchwii atakowanej przez Połyśnicę marchwiankę. I nie pomógł płodozmian, uprawa współrzędna, opryski czosnkiem itp. Najbardziej żal mi ogórków, bo teraz żadne kupowane nie są takie, jakie były z moich upraw. Jest nas dwoje, nasze domowe potrzeby na warzywa nie są duże, a z nadmiarem tych z działki zawsze mialam kłopot, bo nie było ich gdzie w dobrym stanie przechować. Poza tym siły juz nie te. Jednak wszystkich, którzy mają ogrody przydomowe zachęcam do upraw warzyw, bo te własne są najlepsze i najzdrowsze:) W dalszym ciągu uprawiam niektóre krzewy i drzewa owocowe.
Słowo "truskawaka" o tej porze roku działa zachęcająco. Pobudziałś zmysły, idę po warzywa - do TESCO :)
W sklepie ogrodniczym sprzedawczyni rekomendowała mi mikoryzę do pomidorów. Podobno chroni pomidory gruntowe przed chorobami. W tym roku mam zamiar wypróbować. W zeszłym roku miałam pomidora samosiejkę na rabatce, ale niestety w przeciągu tygodnia zwiądł z powodu "zarazy ziemniaczanej".
Karolina,dobrze, że przypomniałaś o ogródkach warzywnych, rzeczywiscie fajna sprawa :) podobnie jak Ty lubię latem, jesienią wyskoczyć do pobliskiego ogródka i przynieść warzywa/zieleninę na obiad... :) lub zerwać własne malinki ... no, świetne uczucie :) Mój ogrodek nie jest wielki i nie robie duzych zapasów zimowych, jarzyny mam głównie na bieżące potrzeby i troche tylko do przechowania. Właściwie z przetworów ogródkowych to mam tylko kiszone ogórki... Ale podobnie jak Ty, Karolino wyeliminowałam troche roslin, z którymi miałam problemy, traktuję ten warzywnik 'przyjemnościowo' i nie mam zamiaru walczyć z bielinkiem kapustnikiem czy chorobami pomidorów... Nie stosuję żadnej chemii w uprawie, wszystko naturalne- no i przyjemna jest świadomość, ze mam swoje i zdrowe/ekologiczne warzywa :)
A ja jestem ciekawa jak w praktyce sprawują się drewniane skrzynki na rozsady. Bardzo mi się podobają i pasują do moich parapetów. :) Karolina przekonywujący artykuł. Mam warzywnik ale bez kapustnych, jakoś nie udało mi się opanować ich uprawy, za niecierpliwa jestem. A w tym roku będzie dodatkowo cały w kwiatach jednorocznych.
Drewniane skrzynki będą dłużej służyły, jeśli je opalisz wewnątrz opalarką, albo wyłożysz folią z dziurkami w dnie. Aby było ładniej polecam ten pierwszy sposób. Drewno jest ekologiczne i ładne, nie da się go porównać ze plastikiem, który choć wieczny - to jednak ładny nie jest. To tylko plastik.
Polecam skrzyneczki drewniane, mają swój styl.
Będę kibicowała wszystki, którzy pod wpływem artykułu Karoliny założą warzywniaki. :) Sama mama malutki, a sprawia wiele radości. Świeżutka rzodkiewka i szczypiorek do serka na śniadanie, pachnący koperek na ziemniaczkach - pycha i wszystko pod ręką. Zakładajcie nawet doniczkowe warzywniaki, bo frajda z nich nie lada. :D
Popieram!! :) Nie mogę doczekać się wiosny! Właśnie kupiłam groszek 6-ciotygodniowy (ciekawe czy tak szybko będzie miał strąki?) i marchewkę karotkę, mmm :) Świeże warzywka z przydomowej grządki smakują nieporównywalnie lepiej niż te ze sklepu, no i nie są chemicznie pędzone! Polecam!
Karolina, gratuluję publikacji, ciekawy i rzeczowy artykuł!
Dla mnie największym hitem są własne pomidory. Jeszcze pamiętam smak tych sprzed 15-20 lat i największą żywieniową katastrofą są dla mnie te sprzedawane obecnie. Pomidory właśnie są dla mnie symbolem dramatycznego pogorszenia jakości żywności masowo sprzedawanej w Polsce - mimo, że 'badania' świadczą o czymś zupełnie innym. Pytanie jakimi kryteriami i zmiennymi kierują się badacze, bo jak dla mnie to ze świeczką szukać w sklepie pomidora, który pachnie i smakuje pomidorem, a nie jak woda (a nie zawsze jest po drodze na giełdę, szczególnie tym, którzy nie posiadają samochodu ;) ). Zatem zakładajmy własne grządki i uczmy się i nowych pokoleń uprawy i smakowania warzyw i owoców pozbawionych chemii i modyfikacji! :)
Liczba 'i' w moim ostatnim zdaniu jest imponująca... :) Pozdrawiam :)
:) Moje własne pomidory były pomidorowe;) ale zaraza ziemniaka mi skutecznie truje życie już drugi sezon i w tym roku tylko koktajlowe posadzę (tych zaraz się nie ima jakoś). Na szczęście mam Pana od pomidorów na miejscowym ryneczku. Pana od kiełbasy wiejskiej, chleba, jajek też ;) Zaznaczam że to osobni panowie, nikt nie produkuje wszystkiego na raz... Zgadzam się, że jakość jedzenia jest katastrofalna. Trudno kupić w sklepie jajka które nie śmierdzą po ugotowaniu, szynkę którą da się zjeść po 3 dniach w lodówce, chleb który nadaje się do zjedzenia po 2 dniach itd...
Jestem bardzo za warzywnikiem. Nigdy przedtem nie miałam nawet kawałka ziemi, o warzywniku nawet nie marzyłam. Jak kupiłam działkę i zaczęłam tam przebywać przeważnie latem, to zaczęłam od wsadzeniu cebul w kawałek ziemi (na szczypior do pomidorów). Później zabrakło mi warzyw pod ręką tzw do garnka. No i poszerzyłam warzywnik. W zeszłym roku wsiałam pierwszy raz bób i ogórki. Zadziwiająco się udały. Bób prawie wzbudzał sensację, miał duże i smaczne ziarna. Teraz sieje od wczesnej wiosny rukolę, sałatę, rzeżuchę, szpinak. Stosuję płodozmian. Bób uratowałam od mszycy rozcieńczoną gnojówką pokrzyw. Z krzewów owocowych mam: agrest, maliny, czerwoną porzeczkę. W zeszłym roku posadziliśmy dwa krzewy borówki amerykańskie. Nie mam i nie będę miała drzewek owocowych. Mam za mały ogród. Uprawa warzyw bardzo mnie wciągnęła. Mam zamiar powiększyć swój warzywniak. I nie chodzi o ilość a o różnorodność.
Kiedy jeszcze trzy lata temu taszczyłam z miasta ugotowane w nagrzanym samochodzie warzywa poddałam się i zapomniałam o własnej obietnicy "nigdy warzywnika, mam dosyć do roboty". Od dwoch sezonów mam i to taki solidny, z nowalijkami, ze wszystkimi warzywkami "do zupy", fasolkami, buraczkami, ogórkami szpinakiem i rukolą. Pomidorów nie mam z rozwagi; mądrzy ludzie mówią, że bez osłony nic z nich nie wyjdzie, choć dwadzieścia lat temu faktycznie można było mieć swoje pachnące. Dziś nie pozwoli na to zaraza. Dziś już mnie korci, żeby siać i sadzić, no a potem zajadać; swoje, nie pryskane, zdrowe, pachnące. Uprawiam sporo, zaprawiam i mrożę co się da i mimo, że latem nie bardzo czasem mam ochotę na te prace, zimą doceniam dobrodziejstwo posiadania warzywnika. A poza tym, to teraz takie modne.
Nie trzeba mnie zachęcać do uprawy warzyw, bo u nas to tradycja rodzinna od kilku pokoleń, ale gdybym tego nie robiła, to czułabym się artykułem zachęcona i na pewno próbowałabym na wiosnę zakładać warzywnik. Poza tym ile to daje możliwości, nie musimy siać marchewki i pietruszki, tylko sałatę, koperek i zioła i to też będzie warzywnik.
Dodaję do ulubionych.
Witam, również uprawiam mały ogródek, posiadam tunel dzięki któremu warzywa rosną jeszcze lepiej. Chroni przed niekorzystnymi warunkami. Pierwszy tunel jaki miałam zrobiłam sama, ale niestety nie był dobrze wykonany więc przy pierwszym deszczu uległ zniszczeniu. Postanowiłam zakupić, przeglądając wiele tuneli na internecie. Tunel mam już 2 lata i ciągle jest w dobrym stanie. Pozdrawiam.
Również posiadam swój warzywniak. Kiedyś robiłam to, bo lubię,teraz mam inny ważniejszy powód- nie wyobrażam sobie,żeby mój synek nie znał smaku swoich warzyw i owoców też. Uprawiam praktycznie wszystko, ogórków mam już około 100 słoików a jeszcze rosną. Cukinia, pomidor i papryka- super leczo, nie ma lepszego i szybszego obiadku latem a i zimą super danie i świetnie się przechowuje w słoiku. A ta wygoda wyskoczenia z domu na ogródek po świeże dary ziemi o każdej porze dnia i nocy. Jednak mimo kilku sukcesów nadal nie umiem uprawiać buraka i selera. Proszę o kilka wskazówek, może w przyszłym sezonie w końcu mi się uda.
Mamy bardzo rozbudowany wątek o warzywach w skrzyniach, trzeba koniecznie tam zajrzeć i zadawać pytania. Zapraszamy gorąco na forum.
Suuper artykuł! dla nowicjuszki sporo rzeczy podane jak na tacy :):P