Zawsze wydawało mi się, że różaneczników ciąć nie wolno. Obserwowałam stare, wiekowe drzewa w Anglii czy Niemczech i myślałam sobie, że w Polsce chyba nigdy nie zobaczę takich egzemplarzy. I jak na razie nie zobaczyłam aż tak wielkich drzew.
Podczas moich ogrodowych podróży widziałam też wielokrotnie radykalnie odmłodzone różaneczniki, które w wyniku szczególnie mroźnej zimy zmarzły i musiały zostać przycięte. Potem odrastały i pokazywały światu swoją niesamowitą "wolę walki" i żywotność.
Dlatego postanowiłam zgłębić ten temat. Myślę, że moje okazy rosnące nad geometrycznym stawem też czeka ten zabieg, ponieważ krzewy znacznie się rozrosły i powoli zaczynają zasłaniać lustro wody. Ciągle myślę: "jeszcze nie w tym roku", ale w końcu kiedyś trzeba. Cięcie pozwoli na utrzymanie ładnego pokroju i odpowiedniej wielkości.
Czytałam na angielskich blogach ogrodniczych, że efekt jaki osiągniemy po 4 latach od cięcia jest niesamowity. Cięty różanecznik z pewnością stanie się jednym, z najbardziej przyciągających krzewów w ogrodzie.
Oto wskazówki jak odmłodzić różaneczniki.
Istnieją trzy rodzaje cięcia
- pielęgnacyjne
- kształtujące pokrój
- radykalne odmłodzenie krzewu
Każda z tych metod jest łatwa do zastosowania i nie trzeba się jej bać. Otrzymamy krzew z gęstą, rozgałęzioną koroną, z ładnymi zdrowymi liśćmi i dużą ilością kwiatów skupionych na małej przestrzeni.
Cięcie pielęgnacyjne ma na celu usunięcie (wyłamanie) przekwitniętych kwiatów i martwych pędów, które brzydko wyglądają. Dogodna pora to moment gdy kwiaty przekwitną. Z reguły jest to miesiąc czerwiec.
Przykładamy po prostu kciuk precyzyjnie u nasady kwiatostanu około centymetra nad miejscem, gdzie wyrastają nowe pączki liściowe i łatwo wyłamujemy od siebie. Czasem wyłamie się nie to co trzeba, ale po jakimś czasie dojdziecie do wprawy.
Usunięcie kwiatostanów spowoduje, że roślina nie koncentruje się na wydaniu nasion, a na produkcji nowych przyrostów, które wydadzą kwiaty w następnym roku. Jej energia spożytkowana jest w dobrym celu.
Usuwanie martwych i chorych pędów wpłynie zaś na ogólną zdrowotność i prześwietlenie krzewu oraz na jego estetyczny wygląd. Ten rodzaj cięcia jest prosty i należy wykonywać go co roku.
Czasem zdarza się że krzewy zostały wyłamane przez spadający śnieg z dachu. Czekamy do wiosny i delikatnie wszystkie oberwane pędy wycinamy poniżej uszkodzonej części łodygi. Usuwamy także pędy zaatakowane przez fytoftorozę lub inne groźne grzyby. Sekator koniecznie odkażamy spirytusem, aby nie przenieść choroby na inne, zdrowe okazy.
Cięcie kształtujące ma na celu wzmocnienie krzewu i nadanie mu regularnego pokroju, Często zdarzają się gałązki, które nadmiernie wyrastają. Trzeba je delikatnie skrócić tuż nad liśćmi. Ten zabieg zachęca krzew do wypuszczania nowych, krótkich pędów dzięki czemu sami kontrolujemy szerokości i wysokości krzewu. Nie tniemy przy tym liści na pół, a przycinamy jedynie gałązki.
Cięcia kształtującego nie wykonujemy na nigdy nie ciętych krzewach, aby nie zostały długie, gołe patyki. Tutaj potrzebne jest już niższe cięcie radykalne.
Liście różaneczników utrzymują się średnio trzy lata, co roku więc jakieś najstarsze zamierają, zwijają się i opadają. Zaglądając do wnętrza krzewu łatwo można odróżnić poszczególne piętra liściowe. Gałązki ucinamy nad parą liści z piętra, które zamierzamy pozostawić.
Cięcia kształtującego najlepiej dokonać późną zimą, kiedy roślina jest w stanie spoczynku. Spodziewajmy się wtedy mniejszej ilości kwiatów w danym roku.
Cięcie radykalne jest konieczne, gdy krzewy szpecą - nie zdobią. Nie ma wtedy na co czekać i po co zwlekać. Przed cięciem wypatrujemy uważnie pąków śpiących i przycinamy nad nimi. Czasem cięcie jest całkiem nisko nad ziemią (do 20 cm), czasem staramy się zostawiać piętra na różnej wysokości. Usuwamy większość starych gałęzi, co inicjuje nową falę wzrostu.
Pora cięcia jak w przypadku cięcia pielęgnacyjnego - koniec zimy, wczesna wiosna, kiedy rośliny śpią.
Szczególnie wyniszczone krzewy strach jest ciąć nisko w całości w czasie jednego sezonu. Dlatego zalecam sprawdzanie niskiego cięcia, które przeprowadzamy stopniowo tylko na części gałęzi. Wypatrujemy pąków śpiących, które widoczne są jako małe różowe kropki. Co roku wycinamy jedną lub część gałęzi nisko nad ziemią i sprawdzamy czy wypuści nowe przyrosty. Tym sposobem możemy uratować każdy krzew.
Jeśli jednak nie wypuści nowych pędów, w następnym roku nie przycinamy radykalnie w ogóle.
Różaneczniki to żywotne krzewy, zwłaszcza jeśli rosną w dobrych warunkach. Mam nadzieję, że odważycie się na ich cięcie. W niektórych przypadkach to jedyny sposób na uratowanie im życia.
Fot. Danuta Młoźniak - Gardenarium
Danusiu, fajny artykuł i bardzo pomocny. Stare egzemplarze i przemrożone tnijcie radykalnie bez żalu. Ja tak zrobiłam. W tę bardzo mrożną zimę 2011 / 2012 tem mój duży okaz zmarzł kompletnie. Wiosną ubiegłego roku przycięłam zostawiając tylko taki kikut. Przez lato wypuścił nowe ,zdrowe gałązki. W tym roku zakwitnie.
Bardzo ciekawy artykuł. Dziękuję. Faktycznie trudno jest początkowo dopuścić myśl o cięciu różaneczników ;) ale jeśli można je przez to ratować i kształtować i formować to bardzo dobrze.
Mówiąc o radykalnym cięciu najlepiej rozłożyć ten proces na 2 lata (albo i więcej lat, jeśli mówimy o bardzo dużych okazach) Przy tych najstarszych czasem się zdarza, że takie cięcie nie pobudzi uśpionych pąków, ale mimo to nie należy się bać cięcia roślin. W ten sposób pobudzamy je do jeszcze lepszego i wydatniejszego wytwarzania pędów i pięknych kwiatów.
Ja w ogródku mam taki egzemplarz z wielką wolą zycia (odmiana libretto), kiedyś bardzo zmarniał po zimie i chciałam sie go pozbyć, zwlekałam i tak przed kolejną zimą chciałam go wykopać a że rosnie między starszymi wierzbami to cięzko było mi przebic się przez korzenie i z lenistwa obcięłam do ziemi i przykryłam korą:). Po dwóch latach od tej akcji znowu kwitnie:), widocznie ostał sie jakis pączek pod ziemią i mam taki młody krzaczek.
Dzięki Danuś :).. Znów się uczę :)
dziekuje Danusiu za ten artykuł mam z jednym krzewem problem i sie zastanawiałam czy go przyciąć czy wykopac .Dzieki Tobie ma biedaczek szanse :) A w Niemczech rzeczywiście krzewy sa dorodne grube gałęzie i sięgaja do 2-3 metró nawet , chyba się nigdy nie doczekam takiego egzemplarza :)
Wtrącę trzy grosze i potwierdzę, że nie trzeba bać się cięcia radykalnego rododendronów. Mam jeden egzemplarz, którego bardzo radykalnym cięciem przez 4 lata z rzędu zajmował się... mój pies, labrador. Nie wiedzieć czemu upodobał sobie go i namiętnie obgryzał go każdej zimy o ok.3/4. Nie mogłam go upilnować! Rododendron ma się dobrze, od dwóch lat pies mu odpuścił:) Kwitnie i rośnie zdrowo, choć pewnie byłby większy, gdyby nie ogrodnicze eksperymenty mojego Taro:) Pozdrawiam Danusiu:)
To i ja coś wtrącę; w Holandii przy okazji oglądania Rosarium Wilhelma II, zwróciłam uwagę na rododendrony, wszystkie przycięte, a pnie już miały wielkie; Agata mówiła, że rok wcześniej wszystkie wycieli do samej ziemi i wszystkie odbiły, zdrowe i dorodne i część nawet z pąkami; nie wiem czy w naszym klimacie tak samo dałyby sobie radę.
Ja 2 lata temu intuicyjnie wyciełam prawie do pnia, bardzy chory Rh, stary bo 15 letni - pomyślałam wówczas, że nie mam nic do stracenia. Dzisiaj to wprawdzie mały około 0,6 m okaz , ale mam wielką satysfakcję, że udało mi się go uratować. Już w zeszłym roku zakwitł. Nie sztuka jest wyrzucić roślinę, ale tak na prawdę dopiero uratowanie czegoś daje nam pełnię satysfakcji. Dzisiaj tylko myślę sobie, że wolałabym mieć nieco więcej wiedzy, a nie tylko kierować się intuicją. Dlatego bardzo pilnie czytam wszystkie artykuły zamieszczane na forum i próbuje przyswoić sobię tą wiedzę.
Danusiu czytając ten artykuł upewniłam się, że dobrze robię uszczykując przekwitnięte kwiatostany. Miałam stary rododendron i 3 lata temu przycięłam, teraz nabiera kształtów i ładnie sie zagęszcza.
Bardzo wartosciowy artykuł, dzięki któremu zdobyłam kolejną cegiełkę wiedzy :) ja wprawdzie podcinalam troche moje Rh, ale robiłam to intuicyjnie, z konieczności, bo zaczęły mi mocno wychodzic na scieżkę. Teraz wiem, że dobrze zrobiłam i jestem spokojna. Dziekuje :)
Fajnie ,że napisałaś o cięciu różaneczników, mało o tym informacji. Na pewno przed kolejnym sezonem zrobię porządną korektę. Teraz już późno, ale i tak śmielej obetnę gałązki wyglądające na chore. Uspokoiłaś mnie też w kwestii opadających liści, zawsze obawiałam się,że coś nie tak z krzewami , widząc opadnięte liście pod spodem. Może trochę na boku tematu dodam,że nie jestem zwolenniczką kształtowania i zmniejszania rozmiaru w przypadku wszystkich krzewów. Staram się sadzić takie, których dorosłe rozmiary będą odpowiednie do miejsca. Ale czasem trudno uniknąć takich błędów.
Świetny artykuł, mój Rh wchodzi mi na ścieżkę, więc przyszłej wiosny go przytnę lekko. Dziękuję, pozdrawiam.
Słyszeliście o Rh INKAHRO?? szczepione i podobno nie mają takich wymagań glebowych,a może już je macie w swoich pięknych ogrodach?Może macie wyrobione zdanie na ich temat?? pilnie ich poszukuję,szukam i szukam,ale trudno je zdobyc
Rok temu radykalnie przycięłam piękny egzemplarz zaatakowany grzybem. Odwdzięcza się w tym roku. I on ja daliśmy radę. Czytałam o możliwości, a nawet konieczności cięcia azalii. Co Ty na to Danusiu?
Nie wiedziałam, że uszczykiwanie przekwitłych kwiatostanów, to cięcie. Ja staram się usuwać przekwitłe kwiatostany w każdej niemal roślinie. Teraz usuwam przekwitłe tulipany. Różanecznik przycięłam 2 lata temu, bo nie podobały mi się gałązki niemal leżące na ziemi. Nawet nie myślałam, czy można przycinać, czy nie - po prostu chciałam uzyskać inny pokrój. Rododendron kwitnie w tym roku tak pięknie, jak nigdy dotąd - zamieściłam zdjęcie. Mam też bardzo nędzniutką azalię. Słabo rośnie, słabo kwitnie - czy można ją jakoś uratować? A przy oczku wodnym mam miniaturową odmianę rododendronu. Przeczytałam gdzieś, że te rośliny nie powinny rosnąć przy oczkach wodnych, a tu w artykule czytam, że autorka ma piękne rododendrony właśnie nad wodą. Mój jest słabiutki i nie kwitnie - myślałam, że to z powodu sąsiedztwa wody, teraz wiem, że nie. Więc pewnie go potnę i zobaczę, czy to mu pomoże. Dziękuję za artykuł.
Kupiłam wiosną swojego pierwszego rododendrona z całą masą pięknych pąków czekając w swej naiwności na masę pięknych kwiatów, tymczasem z pąków tych wyrosły liście, też piękne, ale jednak liście :( czy mogę od swojej rośliny oczekiwać kwiatów w tym roku?
Może pąki przemarzły i dlatego wypuścił liście. Jeśli to odmiana 'Cunningham's White' - to może zakwitnąć ponownie latem, a jeśli inny, to zawiąże pąki kwiatowe na następny rok i dopiero na przyszłą wiosnę zakwitnie.
Super artykuł :)))) A w Polsce są piękne i ogromne 2-3 metrowe rododendrony w parku przy zamku w Książu . Coś pięknego, całe połacie rododendronów (ogromnych) pod drzewami i właśnie teraz zakwitają:))))
Też skorzystam z rad w artykule. Szczególnie interesuja mnie terminy. Do tej pory robiłem to intuicyjnie, a teraz przy okazji konieczności przesadzenia zrobie to juz fachowo :)
Szukałam w guglach informacji zaniepokojona tym, że mój różanecznik, zakupiony jako NN, zakwitł w tym roku ponownie... i co? Myślałam, że to anomalia, a tymczasem dzięki Danusi dowiedziałam się, że to urok tego gatunku! :) Trzeba było od razu zajrzeć na Ogrodowisko... :) DZIĘKUJĘ! :)
Danuta Młoźniak 12:17, 16 maj 2013 Może pąki przemarzły i dlatego wypuścił liście. Jeśli to odmiana 'Cunningham's White' - to może zakwitnąć ponownie latem, a jeśli inny, to zawiąże pąki kwiatowe na następny rok i dopiero na przyszłą wiosnę zakwitnie.