Podczas czerwcowej wycieczki po ogrodach angielskich udaliśmy się do Vann Garden, w okolice miasteczka Godalming w hrabstwie Surrey, by - w ramach dni otwartych, organizowanych przez NGS - zobaczyć ogród wodny zaprojektowany w 1911 r. przez słynną projektantkę i ogrodniczkę Gertrudę Jekyll. Panna Jekyll tworzyła swoje ogrody na ukształtowanej przez dobrych architektów przestrzeni.
Przestrzeń ogrodu Vann składa się z ze starego domu zbudowanego z miejscowych materiałów, przysadzistych budynków gospodarczych, których przeznaczenie po dziś dzień można łatwo odczytać, domku ogrodnika, szklarni. Sam ogród składa się klasycznie z przedogródka - grodu frontowego, kolistego, otoczonego rabatą bylinową trawnika, pergoli, naturalnej łąki, cieku wodnego obsadzonego żywopłotem z cisa i bylinami, stawu z piękną roślinnością, części leśnej, sadu, warzywnika i rozsadnika.
Ogród Vann w trudno uchwytny majestatyczny sposób scala przestrzeń natury (dokoła potężne mieszane lasy) z przestrzenią XVI-wiecznej architektury. Znajduje się dokładnie pomiędzy.
O tym, że jest to ogród gdzieś „pomiędzy” przekonuję się podczas spaceru, natrafiając na bramy i bramki wskazujące jednak na istnienie granicy. Przekraczam zwykłą drewnianą furtkę i wchodzę do tego „prawdziwego” ogrodu.
Strzyżone cisy od razu zwracają uwagę – w każdym zwiedzanym ogrodzie budzą zdziwienie, że takie duże i tak pięknie przystrzyżone. Ostrosłupowe cisy bez słów jak niemi lokaje wskazują dróżkę do drzwi frontowych, w których lada moment pojawi się właścicielka i naczelna ogrodniczka, by nas przywitać i oprowadzić.
Oczekujemy, zachwycając się każdym detalem wiekowego domu. Upływ czasu przy tego typu solidnej robocie mistrzów architektów i budowniczych, czyni to domostwo jeszcze bardziej pięknym i nieco tajemniczym. Ołowiane witrażowe okienka, mosiężne i miedziane elementy, spatynowane drewno, wypolerowane cegły. Właścicielka niestety nie może się pojawić – wiek ma swoje ograniczenia – i tak musimy własnymi drogami udać się na zwiedzanie ogrodu Vann.
Imponujące wrażenie robi znajdująca się tuż przy domu pergola, zaprojektowana przez dziadka obecnych właścicieli domu, wybitnego przedstawiciela ruchu Arts&Crafts, W.D. Caröe. Dziesięciometrowej długości tunel, porośnięty bujnie kwitnącą glicynią, w dolnym piętrze zauważyłam rośliny cienia: orliki, naparstnice, ciemierniki, których liście o tej porze roku są wyjątkowo dekoracyjne, tiarelle, bodziszki, miodunki, paprocie, bergenie – wszystko w idealnym ścisku tak charakterystycznym dla ogrodów angielskich. I to właśnie rośliny cienia oraz ogród wodny i leśny zrobiły na mnie największe wrażenie.
Ten ogród był kolejnym ogrodem, jaki zwiedziłam podczas naszej „jekyllowej wyprawy”. Instynktownie, ale na próżno szukałam w tym ogrodzie bujnych rabat połączonych śmiałymi jekyllowymi kolorami (np. żółty i różowy), suchych murków obsadzonych ostrogowcami, lawendą i kocimiętką, fascynujących róż i kwiatów wylewających się z rabat.
Zachwyciłam się rabatą, której brzegi wyznaczał szpaler, a środek kule cisowe. Pomiędzy 2 rzędami roślin leniwie płynął wąziutki, niezauważalny prawie strumień. Na tej rabacie dostrzegłam wyjątkowe, a może charakterystyczne bylinowe pomieszanie kolorów i faktur. „Rośliny rządzą się swoimi prawami” – pomyślałam, zastanawiając się, jak doskonale radzą sobie szałwie wśród orlików, a lawenda w towarzystwie rozsianych naparstnic pod świeżo posadzonym miskantem.
Poczułam się jak na wschodnim jarmarku, gdzie każda roślina chce zwrócić moją uwagę i zaczepić. Ja jednak zdecydowanie kieruję się w stronę stawów i ogrodu leśnego, ciekawość mnie prowadzi, co będzie dalej?
Staw całkowicie pokryły pływające stateczki ciekawej rośliny wodnej. Nad stawem kaliny przeglądały się w wodzie, rodgersje, kosaćce, funkie, nadbrzeżne, paskowane trawy i wielkie paprocie.
Spotykam różę (te podobają mi się najbardziej) – biało-kremowo-żółtą o otwartym wnętrzu kwiatu – ‘Nevada’, ‘Fruehlingsgold’? W głowie kołacze mi informacja, że Gertrude Jekyll posadziła nad stawem 1500 gatunków roślin!
Mijam azalię pontyjską i coś każe mi iść dalej i dalej, sprawdzić, gdzie kończy się ogród? Przyglądam się w części leśnej temu, co rośnie w ściółce i dalej nurtuje mnie pytanie, czy naprawdę ręka ludzka posadziła i utworzyła to wszystko? Idę dalej i dalej, aż nagle w tym leśnym teatrze spotykam ławkę i jednego aktora na scenie.
Ławka wielka, kamienna, półokrągła. Postać rozebranego bożka z charakterystycznym milczącym półuśmiechem przeniesiono chyba z greckiej sceny teatralnej i ustawiono na kamiennym grzybku używanym dawniej do suszenia siana. Nieprawdopodobne tragikomiczne zderzenie: kamienna ława amfiteatru, grecki Apollo i gospodarski grzybek do suszenia siana otoczeni kurtyną "ogrodowego" lasu.
Jest i kolejna bramka delikatnie wyznaczająca granice ogrodu, za nią pole zboża z jednej i polana leśna z drugiej strony. Jeszcze kilka kroków, chcę zobaczyć to, co dookoła i poza ogrodem. Nie zaskakuje mnie już nic: dęby rosną od wieków, czarna tłusta ziemia pewnie rodzi co roku, ptactwa (także drapieżnego) nie brakuje. Idealnie. Nic nie zakłóca krajobrazu.
Zaskakują jednak nowoczesne elementy w tym ogrodzie: np. granitowa wyszlifowana do połysku ławka na polanie przed domem. Półkolisty trawnik przed domem, choć otoczony rabatami, sprawia wrażenie polany leśnej właśnie. Nowoczesne i niespotykane są ozdoby szklane nad brzegiem stawu: w umieszczonych na patykach dmuchanych, szklanych kroplach rosy przegląda się to wiekowe wielkie domostwo. Niesamowity efekt.
Ktoś kiedyś zadał mi pytanie, co właściciel daje ogrodowi? Jako osoba raczej czerpiąca z ogrodu odpowiedziałam, że nie wiem, bo ja ciągle tylko biorę i biorę (warzywa, owoce, kwiaty, przyjemności czerpię same). Pytanie zadałam znajomej, doświadczonej ogrodniczce: „co właściwie dajemy naszym ogrodom?” "Opiekę, pielęgnację” – usłyszałam w odpowiedzi.
Vann Garden pokazał, że ogrody potrzebują naszego wsparcia, naszej pracy i trudu. Bez pewnej i sprawnej ręki ogrodnika nie są w stanie być ogrodami – ogrodzoną, wydzieloną, wyjątkową przestrzenią. I choć ręka pani Caröe, Ogrodniczki - Właścicielki ogrodu Vann słabnie, jednak wciąż dobra architektura, pięknie rozplanowane przestrzenie, właściwe pejzaże pozaogrodowe oraz zaskakująco żywotne i bogate gatunkowo nasadzenia stanowią o uroku tego angielskiego ogrodu.
Fot. Ewa Grochowska
Bardzo ładnie opowiedziane :)
Dla mnie numer dwa:). Tzn. w kategorii ogrodów, w których chciałabym zostać na zawsze, bo mam taki swój prywatny ranking. W tym ogrodzie czułam się jak w krainie czarów. Dzięki Ewo za piękny opis doznań.
Doskonale widać tutaj angielski styl ogrodowy, zarówno w całej kompozycji jak i detalach (kształt rabat, dobór gatunków, obecność form strzyżonych i róż, odpowiednia gęstość nasadzeń). Dzięki za artykuł i zdjęcia :).
Bardzo fajnie napisany artykuł, doskonale oddający wyjątkową aurę tego miejsca. Miałam okazję tam spacerować i mnie także zachwycił ten ogród. To miejsce z klimatem zagubionego w czasie świata. I wielka inspiracja dla cieniolubnych założeń !
Świetny opis spaceru po starym ogrodzie. Dziękuję, Ewa.
Świetny artykuł :)