John Brookes (1933-2018), guru projektowania ogrodów, wywarł wielki wpływ na ogrodnictwo na świecie. Wyznawał filozofię, że "ogród jest dla ludzi, jest do użytku, powinien być praktyczny, ale też dawać radość". Umożliwił posiadaczom małych ogrodów dostrzec potencjał i zaprojektować praktyczne i piękne miejsce (przedłużenie domu), podobnie jak w ogrodzie o dużej powierzchni.
Uczył jak urządzić funkcjonalne, proporcjonalne przestrzenie, a następnie upiększyć je roślinnością, aby dobrze funkcjonowały jako całość. Jego liczne książki były tłumaczone na wiele języków i skutecznie szkoliły wielu projektantów, w tym również mnie. Pamiętam jak uważnie śledziłam w jego książce "Projektowanie ogrodów" głównie instrukcje planowania (system siatki), rysowania projektów, kompozycję, nawiązanie do otaczającego krajobrazu, ale przede wszystkim mądry podział przestrzeni z uwzględnieniem potrzeb wszystkich użytkowników ogrodu. To były bardzo mądre rady.
Także szczególnie doceniłam szczere wyznania o współpracy z klientami. Szczególnie spodobało mi się to, jak się "dobrze sprzedać", ale też jak odmawiać, gdy nie jesteśmy zachwyceni propozycją współpracy z danym inwestorem, niezależnie od powodów, oraz takie zdanie: "Myślę, że lepiej byłoby, aby klient po zakończeniu prac powiedział: Cóż, nie byli może zbyt tani, ale mamy za to wspaniały ogród, niż: Cóż, mamy wprawdzie ładny ogród, ale nieźle sobie policzyli!". Niby mała różnica, a jednak. Warto takie rady wziąć do serca.
W październiku 2016 roku udało mi się odwiedzić ogród projektanta - Denmans Garden w West Sussex - jego "pole bitewne", albo jak kto woli "plac zabaw", gdzie eksperymentował swobodnie, ciągle zmieniając nasadzenia. Ogród wydał się nieco "niedbały", ale nie zaniedbany. Nie był w stylu, jaki uwielbiam (Arts&Crafts), był bardziej nowoczesny. Zgodny z jego ideą planowania. Z zaciekawieniem podążaliśmy odkrywając wszystkie jego zakątki.
Po śmierci Johna Brookesa 16 marca 2018 roku - ogród został poddany remontowi i miał być ponownie otwarty od czerwca 2018. Jest on zarządzany przez John Brookes-Denmans Foundation.
Ogród spełnia głównie rolę miejsca do siedzenia i kontemplacji, ponieważ umieszczono w nim urocze oczko wodne z rzeźbą na brzegu, wiele ławek do podziwiania widoków. Ma charakter ogrodu żwirowego z "suchą rzeką" i dość egzotyczną roślinnością, jak palmy, agawy, drzewo granatu, a także architektoniczne byliny i drzewa, jak ulubione dziewanny i katalpy o dużych liściach.
Powitała nas kultowa angielska ławka model Edwin Lutjens, pomalowana na nietypowy kolor. Obok niej drogowskaz pokazujący co gdzie się znajduje. Moją uwagę zwróciły różne starocie, które były do kupienia: ławki, żardiniery, figury, donice. Chętnie bym wszystkie ze sobą zabrała.
Zewsząd na żwirowe nawierzchnie wylewała się bujna roślinność, aż doszliśmy do pękatej wazy, umieszczonej w okręgu, wyznaczonym cegłami. Obok kwitły wspaniałe okazy bladoróżowych zawilców. Nie brakowało też niebieskich akcentów w postaci astrów oraz żółtych wiesiołków. Pod murami również stały ustawione ławki, tym razem w pastelowej barwie. Do niektórych trudno było się dostać, bo na drodze rosły okazałe kępy bergenii. Zewsząd wychodziły siewki omszonych dziewann. Kwitły, dalie, rozchodniki okazałe, trytomy, tojady, penstemony, dzielżany, zwieszały się liście octowców, fatsji i żmijowców.
Witka zaciekawiły niebieskie, metalowe obeliski przeznaczone dla róż. Gdzieniegdzie zauważyłam też topiary z bukszpanu. To była taka niespodzianka. Zauważyłam też duży okaz buka 'Purpurea Pendula", które uwielbiam. Zwracały uwagę wysokie jukki.
Bliskie memu sercu hortensje krzewiaste pokazywały resztki zmęczonych kwiatostanów, obok zauważyłam hortensje dębolistne oraz spore krzewy trzmieliny o zielono-żółtych listkach.
Rabaty falowały pokazując wciąż nowe widoki. Wreszcie dotarliśmy do rzeźby chłopca siedzącego nad sadzawką. Obok zaczął się już jesiennie przebarwiać dereń rozłogowy 'Flaviramea', który zimą przybiera gorące barwy pędów. Gdzieś pośród listowia pozostawiony spatynowany obelisk z rzeźbą.
Doszliśmy do oranżerii. Otulona drzewami i pióropuszami purpurowej kordyliny australijskiej wyglądała zjawiskowo. Po lewej stronie kwitły czerwone dalie, pomarańczowe trytomy i pstrolistne jukki. Zauważyłam niebieskie liście rzadkiej u nas rośliny Melianthus major, którą bardzo chciałabym zdobyć.
Obok oranżerii, przylegającej do domu zbudowano okrągły staw z podwyższonymi brzegami, obłożonymi cegłą. Kwitły w nim kępy grzybieni. W cegłach, tak "od niechcenia", rosła sobie dziewanna.
Nie brakowało też okazałych drzew iglastych, szczególnie zwracam uwagę na metasekwoję (tak mi się wydaje) oraz jakiś okaz cyprysika formowanego we wrzeciono. Zauważyłam też płożące cisy.
Wróciliśmy przez sklep, gdzie z żalem musiałam zrezygnować z zakupów. Wracaliśmy samolotem a wszystkie rzeczy były zbyt duże. Jednak coś małego oczywiście na pamiątkę przytargaliśmy.
Fot. i tekst - Danuta Młoźniak - Gardenarium
Kopiowanie zabronione
Danusiu, system siatki i mi zapadł w pamięć. U niego zobaczyłam, że jak coś wygląda na planie dobrze, to tak powinno też wyglądać w rzeczywistości (oczywiście przy rzetelnej pracy przygotowawczej). U niego przeczytałam też o strukturze bylin. I chłonęłam te wszystkie rysunki, plany, rzuty, wykresy.
Ja również. Te książki (mam ich kilka), były dla mnie wielkim przeżyciem można powiedzieć "światowego formatu", bo przecież, gdy nie istniał jeszcze internet i nie jeździło się po świecie zwiedzać ogrody, taka podróż do wielkiego projektowania wywarła niesamowite wrażenie. Tęgosze do chwili obecnej są dla mnie ważne w ogrodzie.
Z przyjemnością i zadumą poczytałam i pooglądałam. Chyba ten ogród nie jest zbyt duży. Zauważyłam, że rabaty mają kształty półokrągłe, wiele linii miękkich - jest taki trochę inny niż angielskie ogrody - tak mi się wydaje patrząc na zdjęcia. Książkę mam i ja od 20 lat i też posiłkowałam się przed założeniem ogrodu - to co mi zapadło w pamięć że przed ogródek ma być elegancki a część wypoczynkowa luźna - oczywiście może być bo wszystko ma być dostosowane do nas samych - wracam do lektury więc. Dziękuję.
Zaciekawił ł mnie temat planowania według siatki. Niby coś tam wiem, ale chętnie poszerzę wiedzę.
Danusia, masz gotowy temat na kolejny artykuł :-)
Miro, masz rację. Ten ogród nie przypomina ogrodów jakie lubimy odwiedzać. Nie ma tam długich rabat angielskich w bajecznych kolorach. Ogród jakby zatrzymał się w czasie. To ogród projektanta, w jego stylu.
Marcinie, temat planowania na bazie siatki raczej nie na artykuł, a na warsztaty/wykłady. Albo wystarczy przeczytać książkę bohatera tego artykułu.
Ten ogród znam tylko ze zdjęć, myślę, że dobrze bym się w nim czuła. Czy on przypomina Ci, Danusiu, ogród Beth Chatto, to podobne klimaty?
Nie przypomina. Co prawda meandrujące rabaty tam są, ale wydają się dość "biedne'. U Beth Chatto jest przebogato i cudownie, moc roślinności, faktury, kolory, kwiecie, czego bym nie powiedziała o Denmans. Jak dla mnie 10:1.
Danusiu, to co piszesz: "Do niektórych trudno było się dostać, bo na drodze rosły okazałe kępy bergenii. Zewsząd wychodziły siewki omszonych dziewann.", to potwierdzenie teorii JB w praktyce:). Nie znam jego ogrodu w Denmans, ale przez krótki okres odbywałam praktykę (bardzo dawno temu) i innym ogrodzie, który zaprojektował i którego instalacje nadzorował. Lubiłam przysłuchiwać się jego "tłumaczeniom ogrodu".
John Brooks tworzył skomplikowane kombinacje roślinne, ale po posadzeniu pozwalał roślinom iść swoja droga, pozwalał jednym dominować nad innymi. Przyprawiało to o zawrót głowy ogrodników przyzwyczajonych to kontrolowania bardziej ekspansywnych roślin. Dla JB ekspansja i dominacja była jak najbardziej pożądana ewolucja ogrodowego ekosystemu. Dlatego po paru latach po obsadzeniu rabat, nic nie wyglądało tak, jak na jego oryginalnych planach. A dziewanny to były jedne z jego ulubionych roślin...
Dzięki za relację, jak zawsze piękne zdjęcia:)
Dziękuję za tak cenny wpis. Rozumiem jego "pojmowanie ogrodu", nie neguję tego, bo każda osoba (zwłaszcza tak wybitna w świecie ogrodników/projektantów) ma prawo do swojego stylu i sposobu prowadzenia ogrodu. Jednak przyznam, że byłabym w tej grupie osób z zawrotem głowy, bo również jestem zwolenniczką kontrolowania bardziej ekspansywnych roślin, np. werbeny czy niezapominajek.
Pozdrawiam serdecznie.