Pelargonie bluszczolistne to odrębna grupa pelargonii, wykorzystywanych głównie do dekoracji sezonowych na balkony i do dużych donic. Kwitną właściwie przez cały sezon, od maja, aż do pierwszych przymrozków, których nie wytrzymują mięsiste liście.

Pędy dorastają nawet do metra. Łodygi są dość cienkie, podzielone na węzły. Często pod ciężarem liści mogą się odłamywać.

Liście są grube, woskowate, dość sztywne, przystosowane do zatrzymywania wody w okresach suszy. W większości zielone w różnych odcieniach, ale trafiają się także odmiany o liściach dwubarwnych. Kwiaty pojedyncze, rzadziej pełne lub rozetowe, zebrane w baldachy, występują w różnorodnych kolorach od białej poprzez różową, czerwoną, fioletową aż do mocno bordowej.

Pelargonie angielskie zwane też królewskimi, należą do grupy pelargonii wielkokwiatowych. To pelargoniowa "arystokracja", a więc jak przystało na arystokrację, są kapryśne. Liczne odmiany hodowlane podchodzą od Pelargonium grandiflorum, czyli to jej mieszańce.

Nie są zbyt popularne w naszych domach i ogrodach, bo panuje opinia, że są bardzo wymagające, jeśli chodzi o ich pielęgnację. To prawda, trudno o nieskazitelne okazy ze zdrowym listowiem i obficie kwitnące.

Pelargonie wielkokwiatowe mają wzniesione pędy, liście fantazyjne, duże, 5-klapowe o piłkowanych brzegach, nierówne, owłosione, szorstkie. Kwiaty, w większości pojedyncze) znacznie się wyróżniają wśród innych pelargonii, bo są bardzo duże, zebrane w okazałe baldachy. Często mają pofalowane brzegi płatków.

Wiele osób zapowiadało w tym roku tworzenie w swoich szklarenkach kolekcji pelargonii. Ponieważ mam spory zapas zdjęciowy na ten temat, postaram się przybliżyć dzisiaj najciekawsze odmiany pelargonii o pachnących liściach. Zasoby zdjęciowe pochodzą w większości z kolekcji Wisley Garden. Akurat trafiłam na wystawę tych ciekawych okazów. Część zdjęć wykonałam na Chelsea Flower Show w wielkim pawilonie.

Gdy szukałam w internecie opisów, zaintrygował mnie np. zapach kamfory, czy orzechów laskowych. Przewaga zapachów należy do cytryny i róży. Poczytajcie więc o tych ciekawostkach i koniecznie pooglądajcie zdjęcia w galerii. Może wykluje się z tego jakieś nowe pragnienie posiadania konkretnej odmiany?

John Brookes (1933-2018), guru projektowania ogrodów, wywarł wielki wpływ na ogrodnictwo na świecie. Wyznawał filozofię, że "ogród jest dla ludzi, jest do użytku, powinien być praktyczny, ale też dawać radość". Umożliwił posiadaczom małych ogrodów dostrzec potencjał i zaprojektować praktyczne i piękne miejsce (przedłużenie domu), podobnie jak w ogrodzie o dużej powierzchni.

Uczył jak urządzić funkcjonalne, proporcjonalne przestrzenie, a następnie upiększyć je roślinnością, aby dobrze funkcjonowały jako całość. Jego liczne książki były tłumaczone na wiele języków i skutecznie szkoliły wielu projektantów, w tym również mnie. Pamiętam jak uważnie śledziłam w jego książce "Projektowanie ogrodów" głównie instrukcje planowania (system siatki), rysowania projektów, kompozycję, nawiązanie do otaczającego krajobrazu, ale przede wszystkim mądry podział przestrzeni z uwzględnieniem potrzeb wszystkich użytkowników ogrodu. To były bardzo mądre rady.

Formowane cisy to jedne z moich ulubionych roślin iglastych do każdego ogrodu. Są eleganckie, luksusowe, mają ładny kolor, stanowią idealne tło oraz przegrodę. Uwielbiam cisy wszelkich kształtów.

Zarówno lite, zielone ściany, jak też topiary czyli roślinne rzeźby. W każdej postaci dają mocną strukturę zimą. Oszronione lub ośnieżone wyglądają zjawiskowo.

Jednak, aby takie formy otrzymać, cisy wymagają cięcia. Aby uzyskać oczekiwany efekt, praca musi być długofalowa. Będzie trwała miesiące, a nawet lata. Niektórzy ogrodnicy boją się cięcia cisów, przez co doprowadzają te krzewy do zagłady i ostatecznie do usunięcia z ogrodu. Dlatego nie obawiajcie się cięcia, bo jest ono konieczne, aby utrzymać roślinę w żywotnym stanie.

Trzeba przyznać, że ogrody są coraz bardziej dojrzałe i zachwycające. Obserwuję to m.in. na naszym Ogrodowisku. Czynny udział w takiej społeczności, gdzie tak dużo pokazujemy ogrodów, udzielamy rad i wzajemnie się wspieramy oraz napędzamy do zmian - czyni cuda i motywuje do działania.

Poza tym wspaniałe ogrody na świecie są coraz bardziej dostępne, wiele osób wyszukuje je i odwiedza, a potem dzieli się zdjęciami, które dają innym wiele inspiracji. Pomysły same się wtedy rodzą.

Patrzymy jakie rośliny, jakie dodatki, co z czym itd. No i zmiany gotowe. To bardzo ekscytujące, gdy możemy coś robić i sprawiać sobie i innym przyjemność.

Corocznie używana, nieestetyczna agrowłóknina ocieplająca, służąca do owijania roślin wrażliwych na mróz, z reguły po kilku sezonach jest brudna. Nie wygląda niestety dobrze. Co tu owijać w bawełnę, po prostu szpeci ogród! Taka jest prawda.

Co zrobić i w jaki sposób, żeby takie zwykłe owijanie zamieniło się w dekorowanie? Nic trudnego.

Wystarczy zaopatrzyć się w gałązki iglaste, pozostałe np. po podkrzesaniu choinki, albo po prostu kupione za grosze po świętach? Niejednemu handlowcowi pozostało wiele takich niepotrzebnych gałązek i chętnie oddadzą je nawet za darmo. My w każdym razie zawsze odwiedzamy takie miejsca, bo przy okazji nazbieramy stroiszu do przykrywania rabat bylinowych.

Nadchodzi czas Świąt Bożego Narodzenia i jak co roku zastanawiamy się, jak udekorować front domu?

Ktoś, kto nie zna się na ogrodnictwie, na pewno się zdziwi, że są takie rośliny, które właśnie kwitną zimą. Są to ciemierniki, zwane nawet "różami Bożego Narodzenia".

Oprócz nietypowego terminu kwitnienia, mają wiele zalet. Przede wszystkim przepiękne kwiaty, pojedyncze, pełne lub półpełne od bieli, poprzez odcienie różu i burgundu, aż do głębokiej czerni. Są też kwiaty żółte. Dość rzadko w sprzedaży spotykane.

Jak niesamowita może być jesień, przekonałam się kilka dni temu. Mróz spłynął na nasz ogród owiany mgłą i namalował cudne krajobrazy, dzięki czemu pokochaliśmy jesień bez opamiętania. W osłoniętym ogrodzie nie tylko bukszpanowym nigdy nie było nam to dane.

W nowym, który jest wystawiony na działanie wiatru, mgły i mrozu - stał się cud natury i z samego rana, zaraz po wschodzie słońca, można było podziwiać magiczne zjawiska.

Pięknie zaprojektowana i wykonana rabata angielska nadaje ton ogrodowi, szczególnie takiemu o dużej powierzchni. Kolory i wysokości się mieszają, roślinność wygląda dynamicznie i przede wszystkim zachwyca o każdej porze roku. Ale chyba latem i jesienią osiąga swoją kulminację. Wtedy nikt nie przejdzie obojętnie.

Pochylamy się nad pojedynczym kwiatem, albo całą chmurą kwiatów, podziwiamy róże i ich zapachy, chłoniemy piękno, ile się tylko da. To bardzo przyjemne odczucie.

Latem rabata jest bardzo kolorowa, liście żywozielone i soczyste, wszystko aż kipi. Natomiast jesień jest nieco przygaszona, w wielu przypadkach beżowo-brązowa i tylko żywe plamy astrów jesiennych kwitnących do samych przymrozków dają efekt mocnego koloru. Uroczo wpasowują się pomiędzy źdźbła traw i dzięki temu całość wygląda wspaniale.