Przyroda jest znakomitym doradcą jeśli chodzi o ogrody w stylu leśnym. Gdy jedziemy przez lasy, widzimy na ich brzegach już od kwietnia, na biało kwitnące zawilce, żółte ziarnopłony i inne leśne kwiaty. Urok tych krajobrazów powala. Często przystaję, bo gdy obraz miga tylko przed oczami, nie da się nim tak cieszyć jakby się chciało. Warto chwilkę popatrzeć i zapamiętać te widoki, gdy las im bliżej lata zzielenieje i będzie widać jedynie krzewy, mech i paprocie. Ja takie lasy mijam często.

Zapragnęłam poszukać w moich archiwach zdjęciowych przykładów, jak można podobny klimat ogrodowy stworzyć sztucznie. Przepis jest prosty: dobrać odpowiednie gatunki kwitnące w podobnym czasie i je pomieszać tak, aby wyglądały naturalnie.

Nie ma tutaj żadnych schematów ani nie warto robić projektu. Przyroda skoryguje to potem sama. Coś się wysieje, coś wyginie, a coś innego - pojawi się w nieoczekiwanych miejscach, jakby tu rosło od zawsze. Taki jest urok ogrodów leśnych.

Mały, ale jakże przydatny i piękny warzywnik, w dodatku o ciekawym układzie da się stworzyć nawet w małej przestrzeni. To, że jest nie tylko modny, ale przede wszystkim niezbędny w każdym ogrodzie, nie trzeba nikomu z ogrodników przypominać.

Ale co zrobić, aby przyciągał wzrok, zdobił i przynosił wiele estetycznych korzyści oprócz tych najważniejszych - dostarczania żywności? O tym już teraz.

"Diabeł" tkwi w szczegółach. Otóż warzywnik trzeba ciekawie zaprojektować. Mój plan przewiduje teren o wymiarach 12 m x 12 m, jednak zmniejszając szerokość ścieżek i wymiary poszczególnych grządek, można zrealizować ten projekt lub chociaż jego fragment także na nieco mniejszej powierzchni. Mniejszej nawet o połowę.

Obiela (Exochorda) to przepiękny krzew liściasty z tej samej rodziny, co róże i jabłonie (Rosaceae). Krzew pochodzi z Chin i Azji Środkowej (Turkiestan) i znanych jest kilka gatunków i podgatunków (E. alberti, E. grandiflora, E. macrantha, E. racemosa, E. racemosa subsp. serratifolia). Prawdopodobnie od E. racemosa wyhodowano kilka odmian m.in. Exochorda macrantha 'The Bridge'), którą tutaj chcę przedstawić.

Cechą charakterystyczną tej odmiany są powyginane gałęzie i kaskadowo spływające, wspaniałe, białe, pięciopłatkowe kwiaty. Ukazują się w ogromnej ilości. Dodatkową ich zaletą, oprócz niekwestionowanej urody, jest zapach. Pąki kwiatowe przypominają perły. Kwiaty utrzymują się nawet do półtora miesiąca(od kwietnia do maja) i gdy się patrzy na ten krzew, trudno doszukać się zieleni liści. Prawie ich nie widać. Jesienią za to pokazują swój żółty i pomarańczowy odcień. Maksymalnie Exochorda osiąga 2-3 metry wysokości (po 10 latach).

Ifejon jednokwiatkowy (Ipheion uniflorum syn. Triteleia uniflora, Tristagma uniflorum) to niewielka i niezawodna roślina cebulowa, pochodząca z Ameryki Południowej (Argentyna, Urugwaj), która należy do tej samej rodziny co czosnek (Alliaceae), choć do czosnku podobna nie jest.

Ifejon jest powszechnie uprawiany w Wielkiej Brytanii, Francji, Nowej Zelandii i Australii, gdzie rośnie prawie dziko na terenach naturalnych, trawnikach. Szybko się rozmnaża i rozprzestrzenia, tworząc rozległe skupiska. Wysokość roślin około 10-15 cm.

W Anglii występuje prawie od 200 lat (od 1820 r.), gdy pierwsze cebulki zostały przywiezione przez łowców roślin z Argentyny.

Ifejon kwitnie właśnie teraz, czyli na początku kwietnia. Liście ma podłużne, ciemnozielone, kwiaty w kształcie gwiazdy, często z jaśniejszą smugą, które otwierają się szeroko w słoneczne dni. Słodko pachną miodem. Dzisiaj sprawdziłam. Trzeba jednak przyklęknąć. Kolor kwiatów biały, niebieski, a nawet różowy.

Miłośnicy i kolekcjonerzy przylaszczek (Hepatica) to ogrodnicy w wielkiej mierze zwracający uwagę na szczegóły, bo przylaszczki to bardzo niewielkie i z daleka niepozorne byliny, których urodę zazwyczaj widać dopiero z bliska. Trzeba się jednak mocno pochylić i dokładnie przyjrzeć. Najlepiej być wyposażonym w obiektyw makro, bo te kwiaty potrafią zachwycić, a na dobrym zdjęciu widać wszystko znakomicie.

Mnie udało się trafić na hodowcę przylaszczek na wystawie Chelsea Flower Show w 2016 roku i postanowiłam szczegółowo udokumentować odmiany, jak to tylko w tych warunkach było możliwe. Sztuczne oświetlenie i nie zawsze widoczne etykiety z nazwami utrudniały zadanie. Prawie całkowicie mi się udało. Nigdzie na świecie nie widziałam naraz tylu gatunków, odmian i mieszańców. Po prostu "przylaszczkowa, kolorowa bajka".

Kiedy wymyślam kolejny ogród, zawsze rozważam zaproponowanie altany. Wiem, że się przydaje, zwłaszcza gdy teren do zagospodarowania jest spory.

Małe, odosobnione miejsce, ukryte wśród bujnej roślinności, daje cień, możliwość schowania się przed deszczem, przyjęcia gości pod chmurką i zjedzenia pysznej kolacji. Jest to jedna z największych przyjemności letnich.

Posiadam sporo zdjęć najpiękniejszych i najbardziej pomysłowych altan, które widziałam na świecie, więc mam nadzieję, że dostarczę Wam satysfakcjonujących inspiracji do ich tworzenia. Będzie to dla mnie wielka radość.

Swojej przygody z roślinami cebulowymi nie zaczęłam od czosnków. Moje pierwsze doświadczenia miałam z cebulami krokusów, przebiśniegów, narcyzów i tulipanów. Szkoda, że tak późno, bo czosnki są takie bezproblemowe, niesłychanie ozdobne, spektakularne i niesamowite wprost. Nadają ogrodowi osobowość i charakter.

Muszą być jednak posadzone w odpowiednim towarzystwie i w odpowiedniej ilości. Nie ukrywam, że ta ilość idzie w setki. A to może być kosztowne!

Ale czy ogrodnik dla efektu pożałuje pieniędzy? Chyba nie, albo raczej nie... Sama nie wiem. Wypowiedzcie się jak to z Wami jest?

Pierwsze szklarnie pojawiły się w czasach rzymskich, za panowania cesarza Tyberiusza, gdzie do podwyższania temperatury wykorzystywano ciepło rozkładającego się nawozu. Uprawiano wtedy w cieplarniach głównie ogórki.

Sposób uprawy był bardzo ciekawy, bo sadzono je w okrągłych pojemnikach na kółkach, aby można było je obracać w kierunku słońca. Znane już wtedy były sposoby ich przechowywania jako warzywa kiszone w beczkach. Na budowę cieplarni stać było jedynie najbogatszych.

Obecne przydomowe szklarnie, oranżerie i inne przeszklone budowle, stają się coraz bardziej popularne, rośnie bowiem zainteresowanie uprawą nie tylko egzotycznych roślin w domu, ale też przydomową, samodzielną produkcją zdrowych warzyw, uprawa których w gruncie jest niemożliwa, ze względu na nasz umiarkowany klimat i zbyt krótki okres wegetacji gruntowej.

Przemiły zakątek z ławką wśród pachnących róż to najlepsze miejsce na popołudniowy odpoczynek w ogrodzie, ale także na chwilowe odsapnięcie podczas pracy. Zgromadzone obok narzędzia są w pogotowiu a nawet taca z orzeźwiającym napojem, który właśnie przyniósł mąż.

Usiądźmy więc razem i porozkoszujmy się tym uroczym nastrojem. Upajająca woń róż i lilii może sprawić, że nie wrócimy już do pracy aż do wieczora.

Aby urządzić takie miejsce potrzebujemy najpierw ławkę, szeroką, wygodną, ciepłą w dotyku. Najlepiej z drewna. Obok ławki przydałby się mały stoliczek, aby taca nie zajmowała miejsca na ławce.

Mały domek ogrodowy przyda się w ogrodzie. Nie tylko na narzędzia. Można w nim także przysiąść na chwilkę, schronić się przed palącym słońcem, deszczem, czy przejmującym wiatrem.

Wypatrzyłam go chyba kiedyś w Appeltern. Stał sobie pod okapem kwitnących drzew. Wtulony w tło, prawie niewidoczny. Uroczy.

Miał delikatny, niebieski kolor. Ten kolor nie przyciąga owadów, wręcz je odstrasza. Zajrzałam do środka. Stało kilka domków naraz. W tym największym szeroko otwarte dwudzielne drzwi. Taczka się zmieści i stolik z krzesłami. Coś na kształt altany. Zacisznego zakątka.