Jarmuż zdobywa światową sławę za sprawą swoich wyjątkowych właściwości zdrowotnych (mnóstwo witamin, białka, błonnika i składników mineralnych).
Reputacja jarmużu była w zasadzie nijaka, bo nikt w Polsce do jakiegoś czasu o nim nawet nie wspominał, chyba że przy okazji ozdabiania grobów w listopadzie. Sadzonki jarmużu wytrzymują bowiem niezły mróz.
Jego zalet nie da się podważyć. Jest zarówno odżywczym warzywem jak i nad wyraz ozdobnym, ze względu na liście - karbowane i często w fantastycznym kolorze. Mogą być bordowe, fioletowe, zielone w różnych odcieniach i różnorodnie fryzowane. Jarmuż jest bardzo łatwy w uprawie i niezawodny.
Znane jest jego stosowanie na rabatach wśród kwiatów, nie musi więc mieć oddzielnego miejsca. Znakomicie uzupełnia grządki z jednorocznymi kwiatami ciętymi, daliami i warzywami. Raz wsadzony może być zbierany przez cały sezon, nawet zimą spod śniegu.
Typowo ozdobne odmiany jarmużu są niskie i mają bardzo foremne, rozwarte główki podobne do kwiatu róży, zewnętrzne liście są zielone, natomiast wewnętrzne bardzo kolorowe. Odmiany te np. 'Glamour Red', 'Song Bird Pink', 'Song Bird Red' służą jedynie do ozdoby.
Jak zdobyć jarmuż?
Najatrakcyjniejsze odmiany jarmużu (n.p. 'Winterbor', 'Nero di Toskana', 'Westlander', 'Ursa', 'Black Magic', 'Dwarf Green Curled', 'Lacinato', 'Scarlet', 'Red Russian', "Ripbor' i 'Redbor') są trudne do zdobycia, ponieważ ilość nasion jest ograniczona. Można je jednak zamówić na zagranicznych stronach sklepów z nasionami.
Najprostszym sposobem jest kupno nasion i wysiew w maju-czerwcu na własnym parapecie lub w szklarni. Jarmuż jest rośliną kapustną, dwuletnią. W pierwszym roku zbieramy liście, a w następnym sezonie jarmuż zakwita i wydaje nasiona. Tak więc co drugi rok mamy własne nasiona, chyba że posadzimy jarmuż co roku.
Warzywo jest doskonałe do spożycia gotowane (dodane np. do japońskiej zupy "miso" zamiast glonów) lub surowe dodawane do sałatek. W internecie znajdziecie sporo doskonałych przepisów.
Jak uprawiać jarmuż?
Jarmuż lubi żyzną, próchniczną glebę. Optymalne pH wynosi 5,5 do 6,8. Dobrze, gdy jest dodany spróchniały obornik lub duże ilości kompostu, a gleba starannie przekopana i pulchna. Lubi też równomierną wilgotność podłoża. Uwielbia rosnąć na podwyższonych grządkach lub w skrzyniach, ponieważ tak z reguły cała ziemia jest świeża i wzbogacona w materię organiczną. Z braku miejsca nie pogardzi także dużymi donicami, które zawsze da się gdzieś wcisnąć (przepołowione metalowe beczki, drewniane skrzynie, ocynkowane wanny, wiadra itp.).
Nasiona wysiewamy do inspektu lub na parapecie wczesną wiosną. Minimalna temperatura kiełkowania to 5 stopni, a optymalna wynosi 21 stopni. Nasiona i wschody systematycznie podlewamy. Jeśli młode siewki są za gęsto - pikujemy je do małych doniczek.
Od wysiewu do wysadzenia w gruncie upłynie około 6 tygodni. Gdy na zewnątrz ziemia się już ogrzała, wysadzamy siewki mające co najmniej cztery liście właściwe pojedynczo do gruntu w sporej odległości (min. co 30 cm). Zakopujemy dość głęboko, aż pod pierwszą parę liści. Można również wysiewać o miesiąc później wprost do gruntu. I w gruncie pikować.
Aby otrzymywać młode listki do sałatek możemy podzielić terminy wysiewu co dwa tygodnie lub dosadzić później gotowe siewki zakupione w centrum ogrodniczym. Bardzo dobrą odmianą do wczesnego siewu gruntowego jest 'White Russian', która znosi mokre, zimne gleby.
Stanowisko dla jarmużu powinno być słoneczne do półcienistego. W tych warunkach trzeba utrzymywać stałą wilgotność gleby. W czasie suszy liście mogą słabo się rozwijać i stracą wiele na smaku. Aby zapobiec stratom wody, grządki ściółkujemy np. skoszoną trawą, pociętymi liśćmi lub rozdrobnionymi chwastami. Zapobiega to skrajnym wahaniom wilgotności i da znacznie lepsze rezultaty uprawy niż na "pustej" glebie.
Zwykle od 2 do 3 miesięcy od wysiewu można rozpocząć zbiór liści. Najstarsze usuwamy, bo będą twarde i niedobre w smaku. Najsmaczniejsze są młode liście. A tak już najbardziej smaczne są podobno wtedy, gdy nieco zmrozi je mróz. Natomiast twardnieją i stają się niesmaczne (gorzkie) w upalne lato, gdy temperatura podnosi się powyżej 26 stopni C.
Grządki wzbogacamy kompostem jeszcze raz lub dwa razy w sezonie. Jeśli rośliny się przewracają, grządki ściółkujemy słomą. Aby zabezpieczyć liście przed szkodnikami, rośliny przykrywamy siatką umocowaną na stelażach. Wspaniałe przykłady estetycznego okrywania pokazuję na zdjęciach w galerii.
Towarzystwo dla jarmużu
Jarmuż nie tylko wybornie smakuje, ale pięknie wygląda. Może być największą ozdobą rabat. W ogrodzie lubi towarzystwo buraków, selera, ziół, cebuli i ziemniaków, natomiast nie lubi być sadzony w pobliżu fasoli, truskawek i pomidorów. Kocha być gwiazdą rabaty i nią jest. Często walczy o pierwszeństwo nawet z... daliami. Jego pofryzowane, zjawiskowo piękne liście zarówno uzupełniają barwne kwiaty jak i z nimi kontrastują.
Jarmuż może rosnąć pod innymi warzywami np. pod kukurydzą (wysoka), fasolą (na podporach). Przed zimą można go przesadzić do zimnej szklarni, wtedy sezon zbiorów się przedłuży nawet na całą zimę.
Fot. Danuta Młoźniak - Gardenarium
Kiedyś jarmuż na wsi nie był niczym dziwnym. Moja mama robiła z niego sałatki, ozdabiała potrawy. Potem popadł w zapomnienie, teraz znowu przeżywa renesans. I dobrze, bo nie tylko ładnie wygląda, ale jest zdrowy i wybornie smakuje np. jako dodatek do soku.
Pierwszy raz z jarmużem spotkałam się cztery lat temu w ogrodzie u mojej cioci - uprawiany jako warzywo.
Ja też jestem zachwycona jarmużem. I jego dekoracyjnością, i smakiem. Jeszcze dodam, że przepyszne są jego pąki kwiatowe, zawiązywane w drugim roku uprawy. I świeże listki po zimie są o wiele delikatniejsze i nie mają smaku goryczy, jak te w pierwszym roku uprawy. Przepyszny, wczesnowiosenny przysmak dla spragnionych po zimie zielonych doznań smakowych.
Mnie zachwycił w tych ogrodach, gdzie robiłam zdjęcia. To warzywo-kwiat można powiedzieć. Cieszę się, że go znacie i doceniacie.
Pierwszy raz jarmuż "zdobyłam" do przystrojenia stołu weselnego, mojego zresztą, co uznałam za fanaberię kucharki. To było 20 lat temu i nie przyszłoby mi wtedy do głowy, że to jest jadalne :) W 2015 wysiałam jarmuż "Scarlet" w pełnej świadomości jego walorów zdrowotnych i ozdobnych. W 2016 miałam nasiona, dużo, większość porozdawałam, bo moi znajomi zaciekawili się nim. Nasionka można też podkiełkować i zjeść. Oczywiście takie ekologiczne jak moje :) Świetny artykuł Danusiu, jak zawsze, pełen ciekawych informacji.
Dziękuję za bardzo ciekawy artykuł o jednym z moich ulubionych warzyw :)
W sam raz art. na moje myśli. Odpisałam z czym najlepiej się czuje a z czym nie. Ja w ub roku wysiałam Scarlet - siałam w domu i pikowałam potem w kwietniu do gruntu poszedł - był cały szpaler - serwowałam mix z blendera z bananem i cytryną + woda albo podsmażałam z cebulką lekko przyduszałam i na to wybite jajka pycha najlepsze.
Niestety pod koniec jesieni oblazły go na spodniej stronie małe białe robaczki. Wczoraj słuchałam jak Monty opowiadał o jarmużu - że warzywo kapustne i te same robaki - pod sadzonkę dawał tekturkę żeby tam robale zniosły jaja a nie do gruntu. Mówił tez że lepiej jednak sadzić w gruncie niż na podwyższonych rabatach choć posadził i tak i tak żeby to sprawdzić. W tym roku posadzę 2 odmiany tylko boję się o te robaki a siatkami jak na fotkach nie bardzo chce mi się je chronić.
pozdrawiam
Dziękuję Danusiu! za nazwy odmian. Zainteresowana jestem ostatnio nasionami i spotykam tylko odmianę czerwoną 'Scarlet'. Mam włączyć do kompozycji w ogrodzie, od zawsze używałam do zdobienia półmisków z potrawami. Przyznam, że nie usiłowałam przyrządzać jako danie, to się zmieni w tym roku będę miała świeży własny.
Dziękuję ogromnie za bardzo interesujące wpisy, pełne radości i emocji.
Szkodniki można spryskiwać bardzo mocnym strumieniem wody od spodu liścia, jarmuż jest sztywny i wytrzyma.
Taki ciemny jarmuż, dostałam w prezencie od innej forumowiczki, posadziłam sadzonkę, rósł sobie, przetrwał zimę, po czym cały 2016 dalej sobie rósł, ciekawa jestem czy w tym roku tez będzie, to chyba nietypowe;) jarmużowe poletka i piękne i zdrowe:)
W tym roku zeszłoroczny okaz powinien zakwitnąć, więc będziesz Irenko miała okazję spróbować smaku kwiatów.
Ja pamiętam, że kiedyś jarmuż był bardzo popularny. Każdego roku siany był u nas w ogrodzie. Nie pamiętam, żeby się go jadło (?), ale jego listkami dekorowało się sałatki, półmiski z wędlinami. Tak odbiegając trochę od tematu - nie macie wrażenia, że kiedyś częściej robiło się różne imprezy w domu? U nas tak było, w każde imieniny, urodziny i święta było pełno gości, zjeżdżała się rodzina. Jedzenie na stół, to i jarmużu więcej w roli ozdoby. Teraz jest paczkowany w marketach, dodaję go do koktajli i robię pyszne chipsy jarmużowe.
Odnośnie imprez rodzinnych - owszem, też mam takie wrażenie. Kiedyś się jeździło do teściów na imieniny, do szwagrów. Potem rewizyty. Teraz każdy żyje sam sobie i nikt nie ma czasu się spotkać. No może święta są wyjątkiem. No i z najlepszymi przyjaciółmi staram się regularnie spotykać a przynajmniej dzwonić.
Ja jestem na FB, ale z niego nie korzystam, aby się dowiedzieć o znajomych czy rodzinie. Wolę bezpośredni kontakt. Świat generalnie zwariował i ludzie zajmują się mało ważnymi rzeczami. Wolą wrzucić zdjęcie z windy... czy inny mało ważny szczegół, buty, błyskotkę, jaką dostali, a prawdziwe życie schodzi na dalszy plan.
Sama prawda. A jakbyś obejrzala serial ,, Czarne lustro", gdzie pokazany wpływ nowej technologii na nasze życie, dostalabyś depresji, ale to już się zbliża wielkimi krokami.
Dla mnie luksusem i największym marzeniem jest proste życie, gdzieś na uboczu, uprawa własnych warzyw (choćby jarmużu), kilka piesków małych i radosnych, koty dwa, i wielkie angielskie rabaty z milionem kwiatów w różnych kolorach. Ich tworzenie mogłoby zająć całe życie. Przebywanie w takim właśnie otoczeniu, zapraszanie przyjaciół i po prostu życie w ciszy i spokoju. Skowronki na niebie, leżenie na łące - tego mi trzeba.
Nie dążę do wypadów na gorące plaże ani do szusowania po zagranicznych stokach. Najważniejszy jest spokój i radość życia. Podobno niedługo, to właśnie będzie luksusem. Bo "hiszpanie" i "maurituiusy" to już teraz "normalka".
Też jestem na takim etapie, że to sobie najwięcej cenię, az czasami mi głupio, jak pytają czy gdzieś się wybieram, a mnie w domu i ogrodzie aktualnie najlepiej:)
Patrz, jak to w życiu zmieniają się priorytety. Człowiek dojrzewa chyba. Albo wyhamowuje?
A ja tak trochę rzeczowo , bo Danusiu poszperałam i można bez problemu nasiona kupić już w Polsce więc ... spróbuję w tym roku
Nie ma problemu, nawet sklep wisi u nas na forum;)
Podchodziłam do jarmużu jak "do jeża". W mojej ogrodniczej tradycji rodzinnej nikt go nie uprawiał. Kiedyś ( w miastowym jeszcze życiu), namówiona reklamami, że taki zdrowy i w ogóle, zakupiłam i spróbowałam, ale mi nie zasmakował. Nic wtedy o nim nie wiedziałam. W tamtym roku po raz pierwszy posiałam go u siebie w ogrodzie. Chciałam dać mu jeszcze jedną szansę. Teraz wiem, że zagości on u nas na stałe. Szukam nowych przepisów. Na razie króluje na śniadanie, razem z cebulką, czosnkiem i jajkiem. Dzisiaj w "Rok w ogrodzie" podali przepis na sałatkę z fetą i rodzynkami (do wypróbowania :) ). Na bieżący sezon zaproszę jarmuż o zielonych i filetowych liściach, a część wysieję w części kwiatowej, bo będę chciała doczekać się z nich kwiatów i nasion. Staram się spełniać marzenie o prostym życiu, bardzo podobne do tego co pisałaś Danusiu. Ostatnio staram się coraz więcej czasu spędzać z najbliższymi według słów "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą..."
Tak samo myślę, trzeba w pewnym okresie wyhamować.
Idę poszukać przepisów na sałatkę z jarmużu. Obecnie jestem znowu na diecie:)) Zima zrobiła swoje.
...Jarmuż zdobywa światową sławę za sprawą swoich wyjątkowych właściwości zdrowotnych (mnóstwo witamin białka, błonnika i składników mineralnych)...
Już trzeba by użyć czasu przeszłego, jeśli mówimy o jarmuży do konsumpcji. Po 2-letniej dominacji w jadłospisach światowych i zdrowych kuchni zszedł z tronu, śladem poprzednika- zielonego jęczmienia. Z pewnością nie pomogły doniesienia o zdolności do kumulowania metali ciężkich, ale sądzę, że sedno tego trendu leży w marketingu. W każdym razie trendotwórcy zza oceanu upatrują nowości w takiej egzotyce jak trybula, topinambur lub lubczyk .... hiihiihi
Lubczyk to taka egzotyka, że 40 lat się zajadałam babcinym rosołem, do którego babcia hojnie lubczyku dodawała. I nie tylko do rosołu - pomidorowa, krupnik, nawet do kurczaka smażonego dawała. :)