Monika Jadczak

Pierwszy raz do Wambierzyc pojechałam w 2003 roku. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia w tamtejszej przyrodzie i widokach. Co rok wracam, by spędzić tam choć kilka dni. To wystarczy, by naładować się pozytywnie na cały rok.

Wambierzyce, to mała wieś położona w Kotlinie Kłodzkiej u podnóża Gór Stołowych. Centrum wsi, to niewielki plac, otoczony kamieniczkami, z królującą nad nimi olbrzymią barokową katedrą z jednej strony i repliką drogi krzyżowej na górze z drugiej. Przez całą wieś biegnie tylko jedna droga, wzdłuż której płynie strumień. Wszystkie domy, oprócz tych przy rynku, ulokowane są przy drodze. Wydawać by się mogło, że to nic nadzwyczajnego, bo wiele wsi można by opisać w ten sposób. Jest jednak w tym miejscu coś, co wyróżnia je spośród wielu innych.

Jesień to czas, gdy dni stają się co raz krótsze, a noce chłodniejsze. Jednak dla wielu właścicieli ogrodów to właśnie jesień jest najpiękniejszą porą roku. Smutek jaki odczuwamy na wspomnienie uciekającego lata, rekompensuje nam widok bogactwa barw kwiatów i traw.

Łagodne jesienne słońce zachęca do korzystania z ostatnich możliwości relaksu czy prac w ogrodzie na świeżym powietrzu. Warto wtedy zadbać o otoczenie wokół, by na każdym kroku przypominać sobie o niezwykłości tej pory roku i nie dać się melancholii, którą potęguje świadomość nadchodzącej zimy.

Każdy, kto kiedykolwiek mieszkał na wsi zgodzi się ze stwierdzeniem, że jest to miejsce, gdzie jak nigdzie indziej można doświadczyć bliskiego kontaktu z naturą.

Ograniczony dostęp do materiałów, brak czasu, lenistwo, a być może zwykła niewiedza sprawiły, że ogrody wiejskie pozostawione właściwie samym sobie, zyskały tak niepowtarzalny charakter. Przez lata kształtowały swój wizerunek zarastając gdzie i czym się da, całkiem niechcący stając się wreszcie odrębną dziedziną, kultywowaną i rozpowszechnianą przez niektórych architektów krajobrazu, jako oddzielny styl zwany rustykalnym. Co jednak, jeśli na wsi nie mieszkamy?