Peonie zakorzenione są głęboko w pamięci prawie każdego z nas, bo wiążą się z jakimś wspomnieniem. Kiedy byłam dzieckiem mama stawiała je w wazonie na stole i pamiętam, jak wtedy obłędnie pachniały. To kwiaty utożsamiające najwyższą elegancję i piękno. Przez wieki ludzie myśleli o piwoniach, jako najpiękniejszych kwiatach na świecie.

Historia uprawy tych roślin sięga VII wieku. Były one uprawiane w Japonii, Chinach i pozostały w ogrodach Europy od czasów wypraw krzyżowych. W starożytnych Chinach stanowiły symbol dobrobytu, pożądane przez bogatych ludzi i uprawiane w Ogrodzie Cesarskim. Aby kupić cenione okazy trzeba było zapłacić równowartość trzech domów. Niektóre uwzględniano także w posagu panny młodej. Wszystkie części są trujące, jednak to znane rośliny używane w medycynie.

David CH Austin jest znanym, angielskim hodowcą róż, autorem wielu książek i albumów o różach. Swoją pierwszą różę pokazał w 1961 roku. Była to pachnąca "Constance Spry". Jestem bardzo dumna, bo mam ją w swoim ogrodzie. Szkółka Davida Austina powstała w 1969 roku i jest firmą rodzinną. Od tego czasu stworzono prawie dwieście nowych angielskich róż, które ciągle wywołują niemałe poruszenie w światowym ogrodnictwie.

Od piętnastu lat z ojcem pracuje syn, David JC Austin. Ich róże są uprawiane wszędzie tam, gdzie są kochane, właściwie we wszystkich krajach na świecie. Tam zdobywają uznanie i miłość. Wielkim osiągnięciem szkółki są też złote medale Chelsea Flower Show. Firma zdobyła ich czternaście. David Austin jest laureatem wielu wybitnych nagród za swoje zasługi m.in. został nazwany "Wielkim Hodowcą Róż Świata" ((“Great Rosarian of the World”) i odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego.

Kochani

Spełniło się nasze marzenie wspólnej ogrodowej Rodziny.

Jest nią Ogrodowisko, zarówno z tymi osobami, które są codziennie obecne miłym słowem, wsparciem, czy zdjęciem, jak i z tymi którzy czytają anonimowo, ale wiem, że systematycznie i entuzjastycznie. Jedni wolą cieszyć się ogrodem na łamach Forum, w bliskim kontakcie z podobnymi pasjonatami, inni zaś wolą cichutko pozostać w cieniu.

Rodmarton Manor znajduje się w południowej części krainy Cotswold w pobliżu miasta Tetbury w hrabstwie Gloucestershire. Zabytkowa rezydencja z imponującą ilością okien (600), o wyglądzie ogromnego i nieco "strasznego" zamku, była jednym z ostatnich domów zbudowanych w stylu Arts & Crafts przez lokalnych rzemieślników z miejscowego kamienia i drewna. Budowa domu trwała w pierwszej połowie XX wieku przez ponad 20 lat. Jest on najlepszym przykładem idealnego, tradycyjnego sposobu budowania i wyposażenia, gdzie wszystko, łącznie z meblami było wykonane w starym, tradycyjnym stylu.

Wiele osób zaangażowano w budowę tego domu, tworzenie stolarki, kowalstwo, hafty, tapety, malarstwo, ogrodnictwo - a wszystko to zostało zrobione na najwyższym poziomie. Ernest Barnsley i grupa rzemieślników rejonu Cotswold, którzy budowali i wyposażali dom Clauda i Margaret Biddulph, byli odpowiedzialni za ożywienie wielu tradycyjnych rzemiosł zagrożonych wyginięciem.

Cottage Garden to tradycyjne, angielskie, małe i słodkie ogródki przydomowe, ogrodzone drewnianymi płotkami z łukami, pergolami i altanami. Spotykałam je na każdej wyprawie podczas zwiedzania ogrodów angielskich. Śliczne przykłady widziałam w Kornwalii, jednak ten rok najbardziej obfitował w liczne i ciekawe fotografie z Cotswold, dzięki którym mogę przybliżyć ten pasjonujący temat. Cotswold to wyjatkowo piękna kraina łagodnych wzgórz położonych pomiędzy trzema kuszącymi miastami: Stratford-upon-Avon, Bath i Oksfordem.

Miłośnicy ogrodów na pewno znajdą coś do podpatrzenia. Można spacerować po uliczkach i chłonąć atmosferę lub podziwiać. Jestem pewna, że każdy może się zakochać w tym stylu, a pasuje on nawet do krajobrazu Polski. Zwłaszcza gdzieś wśród kwitnących łąk. Znam osobiście taką osobę, która postanowiła tak właśnie zaprojektować swój prywatny ogród.

W ogrodzie mojego dziadka róże były dominującym akcentem. W sumie oprócz róż nie było nic. Do dziś pamiętam te równe grządki, na nich równo posadzone, w równych odległościach... róże. W ich sąsiedztwie nic nie rosło, ponieważ panowało wówczas przekonanie, że róże nie lubią towarzystwa. Widok był piękny i niezapomniany, ale krótkotrwały. Róże przekwitały, liście na koniec sezonu nie były już zbytnią ozdobą, a goła ziemia wokół krzewów wciąż wymagała odchwaszczania.

Na szczęście tradycje się zmieniają i teraz w ogrodach różanych coraz częściej widać również inne rośliny, byliny i krzewy, a nawet ozdobne trawy. Polecam takie rozwiązanie, wówczas ogród jest ozdobą przez cały sezon, nawet wtedy gdy róże przekwitną. Zimozielone krzewy liściaste czy iglaki stanowią wspaniałe tło. Wczesną wiosną kwitnące cebulowe (krokusy, tulipany) rozświetlą rabaty tysiącem kolorów, a na jesień, gdy róże "gasną", powinności dopełnią dalie, astry, chryzantemy.

Moja czerwcowa wyprawa po ogrodach polskich zakończyła się wizytą w pachnącym ogrodzie Jasi. Po przekroczeniu magicznej granicy ukazał mi się widok przypominający sławny dziedziniec ogrodu Christophera Lloyda - Great Dixter. Nigdy nie przypuszczałam, że podobne miejsce znajdę w Polsce. U Jasi nie tylko ogród, ale i wszystkie towarzyszące mu budynki tworzą ten stylowy klimat. Tak, tak. Tutaj na pierwszym miejscu jest właśnie ogród.

Od początku jego tworzenia właścicielka postanowiła, że główną rolę w tym miejscu będzie grał zapach. Tak dobierała wszystkie rośliny, aby uzyskać odpowiedni efekt. To nie jest popularny trend w tworzeniu ogrodów. Każdy lubi zapach, ale odpowiednie dobranie kwiatów wymaga wiedzy, aby rośliny zakwitały w różnym czasie.

Dzidkę poznałam podczas wspólnego wyjazdu do Anglii i zwiedzania wielu cudownych ogrodów w zeszłym roku. Obiecywałyśmy sobie solennie, że kiedyś zorganizujemy w jej ogrodzie spotkanie grupy "zakręconych" ogrodniczek. Ten czas nadszedł dokładnie po roku - w czerwcu. Pogoda nam dopisała.

Do Dzidki zjechały wszystkie dziewczyny: Jasia, Łucja, Ela, Marta, Wiesia i ja. Choć droga była długa to jednak po przekroczeniu furtki zapomniałyśmy o trudach podróży. Zaraz po nas zjawiły się pozostałe uczestniczki angielskiego wyjazdu. Ale głównym bohaterem mojej relacji jest nie nasze spotkanie, ale rajski ogród Dzidki.

Przesiadywanie przy ognisku i pieczenie kiełbasek na patyku nie jest zapewne obce nikomu. Pamiętamy je z czasów dzieciństwa czy harcerstwa, a także spotkań ze znajomymi, niekiedy przy akompaniamencie gitary, gdy pod rozgwieżdżonym niebem wpatrywaliśmy się w niespotykaną magię ognia. Miało to w sobie o wiele więcej uroku niż obecny tradycyjny i popularny grill.

Wygospodarowanie w ogrodzie takiego miejsca wymaga trochę trudu, gdyż powinniśmy sprawdzić obowiązujące przepisy. Gdy już takie miejsce wytypujemy, wykonanie ogniska nie będzie trudne, a każdy z odrobiną chęci i zdolności budowlanych będzie mógł je zrobić.

Są ogrody, w których połączenie sztuki i natury, miejsc dzikich i uprawnych jest tak płynne, że odczuwa się je jak krajobrazy marzeń: naturalne lecz zbyt doskonałe, aby były prawdziwe... Ogród Vann jest jednym z takich inspirujących miejsc... (Sunday Telegraph Magazine - Marzec 2002)

Vann Garden położony jest w hrabstwie Surrey w pobliżu Godalming, to niedaleko od Londynu. Historia Vann sięga XII wieku, natomiast dom został zbudowany w XVI wieku, a nazwa prawdopodobnie pochodzi od słowa "venne" lub "fenne" co oznacza torfowiska. Posiadłość robi wspaniałe wrażenie, zachowały się tutaj fragmenty muru pruskiego. Pracy przy utrzymaniu ogrodu jest tutaj zbyt wiele, jak na jedną osobę. W ciągu ostatnich lat prowadzi się działania mające na celu uproszczenie i ułatwienie utrzymania tego ogrodu. Dowiedzieliśmy się, że utrzymuje go wyłącznie właścicielka z pomocą ogrodnika, który przychodzi 3 razy w tygodniu.