Kontynuując temat uroczych detali w angielskich ogrodach należy również wspomnieć o małych szklarenkach i kloszach, które także tworzą charakterystyczny styl tradycyjnego ogrodu z dawnych epok. Te klosze cieszą się dużą popularnością i podobnie jak terakotowe dzwony, są bardzo poszukiwane i ustawiane w ogrodach nie tylko jako ozdoby.

Są również wysoce funkcjonalne, bo wiosną zapewniają młodym roślinom ochronę przed przymrozkami i chłodnymi podmuchami wiatru. Jestem ich wierną fanką i także posiadam kilka sztuk. Nie są to klosze oryginalne, a jedynie ich wierne repliki. Tegorocznej wiosny przykryłam nimi krokusy i dzięki temu zakwitły dużo wcześniej.

Wollerton Old Hall Garden jest tym ogrodem, w którym mogłabym zamieszkać. Kiedykolwiek o nim pomyślę, albo rozmawiam, uśmiech pojawia się natychmiast. Ogród zrobił na mnie niezapomniane wrażenie kiedy go po pierwszy raz zobaczyłam i trwa to do dziś.

Najchętniej przeniosłabym jego cząstkę do siebie, lecz z powodu powierzchni - nie dam rady. Ale dumna jestem, że w pewien sposób niektóre fragmenty mojego osobistego zakątka, są nieco podobne, chociażby poprzez użycie takiej ilości powtarzalnych elementów, jakimi są bukszpanowe kule. No i zamiłowanie do zakątków z ławkami.

Co mnie w nim tak urzekło? Otóż przede wszystkim jego podział. Taki plan ogrodu wydaje się bardzo ciekawy, różne ogrodowe pokoje pokazują na każdym kroku jakąś niespodziankę, kolejny widok, kolejną kompozycję, wyeksponowane cudne drzewo, ciekawe, niespotykane rośliny, wgłębniki i zakątki, często z ławkami, altanami lub wodą.

Widziałam je w wielu ogrodach Anglii, ale nigdzie w Polsce. Ale teraz mam je w swoim ogrodzie. Mowa tu o tzw. Rhubarb Forcers czyli wysokich, terakotowych, wypalanych z gliny dzwonach (kloszach), w kształcie odwróconej doniczki, z pokrywką u góry.

Służą w niektórych ogrodach jako ozdoba, gdzie pozostawiane są na zewnątrz przez cały rok, ale bardziej jednak są ciągle czynnie wykorzystywane jako swego rodzaju cieplarnie do przykrywania młodego rabarbaru, który poprzez brak światła wypuszcza delikatne, różowe, mniej kwaśne, jadalne ogonki liściowe. Podobno nie wymaga ściągania z nich skórki, która normalnie jest łykowata i niejadalna. Kloszy używa się także do bielenia modraka (Crambe maritima), którego młode liście gotuje się jak szparagi i do spowolnienia wzrostu sałaty.

Biddulph Grange Garden, zaprojektowany przez Jamesa Batemana w XIX wieku, z pomocą jego przyjaciela - malarza Edwarda Williama Cooke, leży w hrabstwie Staffordshire i jest pod opieką National Trust. Dzięki temu podupadły ogród uratowano i doprowadzono do świetności. Ogród ma około 6 hektarów powierzchni.

Najlepszą porą do jego zwiedzania jest maj i właśnie wtedy tam byliśmy. Wiekowy dom wydaje się nieco ponury, ale po wejściu na taras widokowy - aż dech zapiera. Taki wspaniały widok stamtąd się ukazuje. Feeria barw w ogromnej ilości może naprawdę przytłoczyć i ...zachwycić.

Ogród jest dość niezwykły, to ucieczka w inny świat, bo utworzono tam różne części w odmiennych stylach, z wykorzystaniem ogromnego, malowniczego stawu, różnych schodów, murków, ogrodów skalnych, osi widokowych i całkiem nieregularnych skupisk roślin oraz kolekcji gatunkowych.

Hatfield House odwiedziliśmy jako pierwszy następnego dnia po majowej wizycie na wystawie Chelsea Flower Show. Z przejęciem przekraczaliśmy jego bramę, bo wyjątkowe mieliśmy towarzystwo - ogrodników z Ogrodowiska.

Trema, czy się spodoba no i wypieki na twarzy, bo po wejściu na dziedziniec, gdzie znajdowały się sklepy, od razu zobaczyliśmy przepięknie poprowadzone, obsypane masowo kwieciem glicynie, kandelabrowe, płaskie grusze, cudowne stare konewki i piękne bukszpanowe kule w czarnych, żeliwnych donicach.

Zanim weszliśmy do właściwego ogrodu, już z wielkim zainteresowaniem poszperaliśmy w ogrodowych sklepikach, wypatrując atrakcyjnych zdobyczy. A trzeba przyznać, że ten dziedziniec prezentował się wyjątkowo okazale.

Drzewa i krzewy iglaste stanowią o uroku ogrodu przez cały rok, a więc ich uroda i pokrój są bardzo ważne. Pozostawione same sobie nie będą cały czas atrakcyjne i długowieczne, bo każdej zimy ich gałązki mogę się rozłożyć na boki albo zostać wyłamane przez śnieg. Odkształcenia mogą się utrwalić, jeśli wcześniej nie zostaną naprawione.

Iglaki mają też inną wadę - starzeją się od środka. Pozostawione bez cięcia pokażą coraz bardziej brzydkie, stare - w większości brązowe igły, a nawet obumrą całkowicie. Przyznacie, że nie chcemy, aby tak się stało. Dlatego polecam ich cięcie, ale w konkretnym celu. Takie okresowe zabiegi pozwolą zachować zdrowy, gęsty wygląd.

Nie sposób zapomnieć o ostrokrzewie, gdy zbliża się Boże Narodzenie. Ten wyjątkowy czas jest w naszych domach i ogrodach podkreślony zastosowaniem charakterystycznych roślin. Choinka, jemioła, girlandy z iglastych gałązek i właśnie ostrokrzew, zimozielony krzew z czerwonymi lub żółtymi owocami i efektownymi liśćmi, którego historia uprawy sięga czasów starożytnych. Rzymianie wierzyli, że ich kolczaste liście odstraszają złe duchy.

Ostrokrzew jest wytrzymałym krzewem, dobrym także do cienia. Jego charakterystyczne kolczaste, ciemnozielone liście zdobią roślinę przez cały rok. Mogą być też dwubarwne (odmiany 'Variegata'). Ostrokrzew jest rośliną dwupienną, co oznacza, że kolorowe owoce pojawiają się wyłącznie na krzewach żeńskich.

Żywopłoty iglaste mają przewagę nad liściastymi z ważnego powodu - są zimozielone i atrakcyjne cały rok. Spełniają te same funkcje, ale możliwości ich wykorzystania są o wiele większe. Zapewniają ekrany naszej prywatności i ochronę przed mroźnymi wiatrami. Dają schronienie ptakom i pożytecznym owadom, wymagają przy tym mniej cięcia niż liściaste, a więc mniejszych nakładów pracy przy ich utrzymaniu.

Mają tylko jedną wadę. Są zimozielone, a więc posiadają cięższe gałęzie i są bardziej podatne na odkształcenia i wyłamania pod wpływem śniegu niż liściaste. Jednak i tak wygrywają we wszystkich rankingach żywopłotowej popularności.

Żywopłoty sadzimy z wielu powodów. Pierwszy to względy estetyczne, drugi praktyczne. Dlaczego warto je sadzić opisałam w artykule uzupełniającym Liściaste żywopłoty, szpalery i tunele.

O istnieniu kordyliny dowiedziałam się z angielskich programów Geoffa Hamiltona i bardzo spodobała mi się jej nazwa zwyczajowa : "kapuściana palma". Rozśmieszyła mnie bardzo, choć ze śmiechem to raczej bym jej nie kojarzyła. Jest taka dostojna, wyprostowana, elegancka.

Kordylina australijska z palmą jednak nie ma nic wspólnego, bo samotnie jako jedyny gatunek należy do rodziny Laxmanniaceae. Inne źródła podają, że razem z innymi gatunkami należy do do Asparagaceae.

W każdym razie wiemy na pewno, że pochodzi z Nowej Zelandii. Nie wiecie nawet jak jest uniwersalna i jak odporna na wszystko, choroby, szkodniki, suszę a nawet śnieg.

Kiedy jesień nadchodzi i krótkie, deszczowe dni, wyraźnie tracę grunt pod nogami i napada mnie chandra. I wtedy lekarstwem stają się zdjęcia. Magiczne, kolorowe obrazy, zwiewne rabaty i falujące morzem traw ogrody preriowe.

Takie są właśnie kwiaty i rabaty jesieni. Niezwykłe, zachwycające, które pozwalają mi przetrwać ten ciężki okres. Aby nas zachwyciły muszą być atrakcyjne. Ale o to nietrudno.

Kwiaty jesieni mają jesienne barwy, a więc ciepłe czerwienie, pomarańcze i żółcie z odrobiną fioletu i błękitu. A do tego trawy - niesamowite widoki spowite szronem lub mgłą. I za to właśnie jesień da się lubić.